Tl. Zbigniew Landowski

 

Komedia w dwóch aktach z epilogiem.

 

Z wdzięcznością dedykuję

Ludmile Daniłownie Kniazkowej.

 

OSOBY

 

OLGA. Ma dorosłego syna, nie wygląda na leciwą kobietę, elegancka dama. Nie odmładza się na siłę, kobieta dobrze utrzymana. Czuje się jej baletową przeszłość.

OLEG, jej syn. Młody mężczyzna, o miękkim, wielkodusznym charakterze, z bardzo dobrymi manierami, zawsze uśmiechnięty. Kobiety chętnie takich poślubiają. Tego typu zięć to marzenie dla każdej teściowej.

ELA. Patologicznie odkryty, bezpośredni i altruistyczny charakter. Po przekroczeniu swojej czterdziestki jeszcze nie zdołała zrozumieć, że są to zalety nieobowiązkowe dla większości społeczeństwa. Za każdym razem, kiedy to odkrywa, denerwuje się i wpada w depresję. Życie takiej kobiety może ułożyć się znośne wyłącznie w przypadku cudownego, wręcz bajkowego trafu. Kocha nadzwyczaj mocno, ale żąda zbyt dużo. Mężczyznom zazwyczaj to nie pasuje. Bardzo chce być szczęśliwa, człowiek skrajności: może być tylko albo bardzo szczęśliwa, albo tragicznie nieszczęśliwa. W okresach pomiędzy jednym a drugim stanem – rozdygotana i nie wierzy, że będzie szczęśliwa. Nadchodzący wiek krytyczny i ciąża pogłębiają te tendencje.

MAJA Spokojna, nastawiona filozoficznie (prowincjonalna filozofia) kobieta. Prostoduszna, ale nie głupia, porządna i nieśmiałą. Na ludziach się zna, posiada zdrowy rozsądek. Zawsze i we wszystko powątpiewa, nigdy nie jest pewna, że postępuje jak należy; właśnie dlatego, jest - trochę podświadomie - fatalistką.

 

Akt I

Ciemno.
OLEG (właściwie tylko jego głos) - Kochanie… uwierz mi, ostatni raz, no… najpóźniej - dzisiaj! Nie przeciągam… rozważałem. Dziś już ją przygotuję…, ostatecznie powiem… jutro. Nie, nie masz racji… Nie, wczoraj miałaś rację, szczególnie w nocy… Boję się? Nie! Jutro! To ostateczny termin! Lub pojutrze… Proszę, nie krzycz na mnie! Nie wolno ci się denerwować! Obiecuję – ucieszy się, ale… o, właśnie sobie przypomniałem – jutro ma święto, nie chciałbym jej zepsuć… Jakie? No, to jej święto… No, urodziny… Nic jej nie stuknie. To mnie stuknie… No…ty…nie, zrozum… Nie mogę w tej chwili! Nie ma jej w domu!

Kiedy rozmawia przez telefon, stopniowo, powoli, rozjaśnia się mieszkanie Olega i Olgi, zamożne, wygodne. Jak to teraz modne, bawialnia, jadalnia i kuchnia przetworzone zostały w jedno studio. Ale kuchnia umownie została oddzielona elegancką poręczą. Wzdłuż jednej ze ścian – miejsce do ćwiczeń baletowych (lustro, poręcz). Wielkie okno. Pięknie udrapowane. Drzwi wejściowe oddzielone od studia niewielkim korytarzykiem. Ze studia – drzwi do pokoju Olega i Olgi. Teraz Oleg rozmawia w swoim pokoju. Widzimy tylko jego część, a właściwie tylko wielkie łóżko ze stoliczkiem w nogach.

OLEG - Tak, jak się z tobą umówiłem - kiedy tylko wejdzie, od razu! Oczywiście, że jestem gotowy! (próbuje żartować) Nawet walerianę kupiłem, już od tygodnia noszę w kieszeni… Odliczę ze czterdzieści kropli… i jak tylko wejdzie – ucieszę ją…

Do mieszkania wchodzi Olga, odziana zimowo, obwieszona siatkami z jedzeniem. Słyszy głos syna i idzie do niego.

OLEG (podniesionym głosem) - Jak tylko wstąpi na próg, pierwsze, co powiem, to – Żenię się!
OLGA (zagląda do niego do pokoju, radośnie woła) - Oleg… Jesteś w domu? Chciałeś ze mną o czymś porozmawiać?

Oleg przykrywa słuchawkę, posyła jej pocałunek ręką, miękkim gestem prosi, aby wyszła.
Olga uśmiecha się do niego, wraca do przedpokoju, rozstawia siatki, tak, aby nie przewracały się i zdejmuje wierzchnią odzież.

OLEG (zniża głos) - Wszystko i zawsze będzie, jak tylko chcesz… Kiedy tylko słyszę twój głos, to dostaję skurczu… Nie, nie tam… nie skurcz tam, a zupełnie na odwrót… Po prostu, chce mi się biec za tobą, jak pies …hau-hau-hau!
OLGA (śpiesznie wchodzi do niego) - Jest u nas Azor? Azorek! Azoruś!
OLEG (przykrywa słuchawkę dłonią) - Wybacz, mam problemy w pracy.
OLGA (ze zrozumieniem) - Nie zwracaj na mnie uwagi!… Mów sobie dalej! Gdzie jest Azorek? Gdzie się schował, mój malusi?

Oleg pokazuje jej ręką, żeby wyszła.

OLGA (do Olega) - Gdzie przepadł?
OLEG (ostrzegawczo podnosi palec do ust, na niby, kontynuuje rozmowę) - W tych sedesach wylot jest pod kątem 45 stopni.
OLGA (obchodzi pokój, zagląda pod meble.) Azor! Azorek, Azik… (cmoka)
OLEG Sprawdźcie nachylenie! Jeśli kąt jest nieprawidłowy, wszystko wypływa…(przysłania słuchawkę, do Olgi) Co szukasz?
OLGA Pieska!
OLEG (ze słuchawką w ręku, także zagląda pod stoliczek, żeby pomóc Oldze, jak najszybciej wypchnąć ją z pokoju) Pieska… Piesku, gdzie jesteś?… (łapie się za głowę) Jakiego pieska? (do słuchawki) Sprawdźcie kąt! Weźcie pod uwagę, odliczę to z waszego…! (do Olgi) Czego szukasz?
OLGA Pieseczka!
OLEG A dlaczego nie wielbłąda?
OLGA Bo wielbłądy nie szczekają! Pomyślałam sobie, że szczeniak chce jeść.
OLEG Tutaj nie ma, ani pieska, ani wielbłąda. A ja zjem wszystko sam! (do słuchawki) Sprawdźcie kąt! Jeżeli jest nieprawidłowy, może zalać!

Olga dalej stoi mu nad głową.

OLEG (przysłania słuchawkę, wymownie) Mamo?
OLGA Słyszałam szczekanie!
OLEG No, mamo!
OLGA Żal! Ty już wyrosłeś, a chce się, czegoś bezbronnego w domu… (kieruje się ku drzwiom)
OLEG (do słuchawki) Halo! Halo! Halo! (za Olgą, ze złością) Rozłączyli się!
OLGA No i dobrze! Pracujesz całą dobę, a wszystko dlatego, że się nie żenisz, nie masz czym się zająć, poza pracą! Zanieś zakupy do kuchni! (odchodzi do kuchni) Lepiej byś się zakochał, zwariował… ożenił … potem byłyby dzieci… później już możesz sobie pracować dwadzieścia cztery na dobę…
OLEG (z roztargnionym, nieobecnym wyrazem twarzy, niesie siatki) Tak, Tak, masz rację… (spieszy się do telefonu) Zaraz… zaraz…
OLGA (zagradza mu drogę do telefonu) Jutro, jutro…
OLEG (podnosi ją i przestawia) Potop! Potop! Może być potop! Wszystko zaleje! (biegnie do telefonu)
OLGA (za nim) A niech zaleje! Po co brać się za robotę z ludźmi, którym nie możesz powierzyć nawet sedesu?
OLEG (do słuchawki) Źle słychać. Zaraz jeszcze raz zadzwonię.
OLGA Oleg! Nawiasem mówiąc, to ja z tobą rozmawiam! Ostatnio jesteś ciągle jakiś nieprzytomny! Już zupełnie przepadłeś w tej robocie!
OLEG (życzliwie) Jak zawsze masz absolutną rację.
OLGA Nie wolno ze mną tak rozmawiać, jakbym była starsza od prababci Tutenchamona!
OLEG (odchodzi od niej, do telefonu, żałośnie, z przestrachem) Dlaczego rzucasz słuchawkę? Dlaczego zacząłem o sedesach? Przecież to część mojego życia, w ogóle… jeżeli istnieją na świecie sedesy, powinien o nich ktoś mówić. Co zauważyłaś? Że jeżeli obok mnie znajduje się mama, to zaczynam mówić o sedesach? Co tu ma do rzeczy Freud? Nie pamiętam żadnych nocników ze swojego dzieciństwa! Zauważ, że to ty mówisz o sedesach i nocnikach, a nie ja! Wybacz, nie mam racji. Przysięgam, nigdy już więcej nie usłyszysz ode mnie jednego słowa o sedesach! Zgoda? Jesteś w łazience. Domyśliłem się… Masz mokry głos… Czuję zapach twojego szamponu… Zielone jabłuszko… tak? Cieknie woda, cieknie …

Olga skończyła nakrywać do stołu i podchodzi wezwać Olega.

OLGA A jednak - zalali! W takim razie – kończ rozmowę! (stoi mu nad głową)
OLEG (do słuchawki) E-e-eee, oczywiście, że lepiej, kiedy bak ukryty jest w ścianie. Taki sedes wygląda na euro-nowoczesny. Do diabła, znowu rozłączyło!
OLGA Już od dwóch tygodni obiecujesz mi porozmawiać o czymś ważnym.
OLEG Minutkę!

Olga wychodzi.

OLEG (natychmiast wybiera numer) Wybacz, właśnie klękam przed tobą! (klęka) Rano ciebie odwiozę. Jutro będziemy cały dzień razem, a za minutę wszystko powiem mamie.
OLGA (wraca) Minuta już minęła! Czego tam szukasz? (też przyklęka)
OLEG (zasłania słuchawkę) Co ty robisz?
OLGA Szukam.
OLEG Czego?
OLGA Tego, czego ty.
OLEG Niby czego ja szukam?
OLGA Nie wiem.
OLEG (do słuchawki) Jutro przyjadę…
OLGA (przerywa) Nie obiecuj! Jutro ciebie nie oddam. Urodziny! Jak mogłeś zapomnieć?
OLEG Mamo, ja rozmawiam!
OLGA Sedesy są dla ciebie ważniejsze, niż moje uczucia! (wychodzi)
OLEG Wszyscy nienawidzą sedesów? (do słuchawki) Jutro z samego rana będę u ciebie, a dziś, później, zadzwonię jeszcze… Całuję… Co? Ostrożnie! Bądź ostrożna! Już, już, zaraz, do ciebie… (rzuca słuchawkę, wybiega do przedpokoju, naciąga kurtkę)
OLGA (stoi, odwrócona plecami, nie widzi, że on się ubiera) W końcu razem zjemy kolację! Jak tam to twoje zamówienie w biznes centrum?
OLEG W biznes centrum? А-а… W następnym tygodniu się rozstrzygnie… Wydaje się, że wyjdzie…
OLGA Teraz, to już szczerze mówiąc, nie wiem, czy chcę, żebyś je otrzymał… W ogóle nie będę ciebie wtedy widziała!
OLEG (podchodzi do niej już ubrany) Przesadzasz!
OLGA (odwraca się) Dokąd?
OLEG Na chwilę!
OLGA Od dwóch tygodni bębnisz mi, że masz dla mnie ważne nowiny!
OLEG Jutro! (całuje ją)
OLGA Czekałam na ciebie cały dzień! Sedesy mogą poczekać, dopóki zjesz kolację, z matką, która czekała na ciebie cały dzień!
OLEG Potop! Idę na całą noc! (łapie coś ze stołu i ucieka, w drzwiach) Mamusiu!
OLGA Co?
OLEG Uwielbiam cię! (wybiega)
OLGA (za nim) Ostatnimi czasy to zupełnie nie rzuca się w oczy!

Dzwonek telefonu.

OLGA (bierze słuchawkę) Słucham! To z panią cały wieczór rozmawiał? W rezultacie poleciał, głodny, w mróz, nocą, do pani sedesu …

ххх

Uroczyście nakryty stół, na dwie osoby. Przy nim, świątecznie odziani OLGA i Oleg, trzymają kieliszki. Za oknem pada dużymi płatkami śnieg.

OLGA … Stałam przy oknie. Wtedy też tak padał śnieg, na ciemne miasto… Świeciło się tylko jedno okno, gdzieś, bardzo daleko… Czułam się tak okropnie nieszczęśliwa, że wydawało mi się, jakby to okno miało twarz człowieka… Że chce mi przekazać jakąś wiadomość… Wtedy – ty, we mnie, machnąłeś do mnie ręką, ściśniętą w piąstkę… Próbowałeś okazać mi wsparcie, stamtąd – z mojego wnętrza… Trzydzieści pięć lat temu… Życie jest takie krótkie!
OLEG Nie pamiętam ani jednych urodzin, żebyś nie płakała!
OLGA Ze szczęścia!
OLEG Nie możesz – dla odmiany – zaśmiać się ze szczęścia? (podnosi kieliszek) Twoje zdrowie, mamusiu!
OLGA Twoje, kochany!
OLEG Nasze!

Wypijają.

OLGA (podaje mu paczuszkę) Prezent!
OLEG Koszula, krawat… Wszystko potrzebne!
OLGA Przymierz!
OLEG Koszula elegancka i… oryginalny krawat.
OLGA Podobają ci się?
OLEG Doskonałe!
OLGA Załóż!
OLEG Później!
OLGA Proszę!
OLEG Jestem głodny jak lew.
OLGA Nie kłóć się!

Oleg zmienia koszulę. Olga mu pomaga.

OLEG No, jak?
OLGA (niepewna) Lepiej popatrz sam na siebie. (podaje mu lustro) Jak?
OLEG Świetnie!
OLGA Czy nie za jaskrawo? Nie?
OLEG Przetrzymamy!
OLGA Czy nie zbyt ekstrawagancko?
OLEG Doskonale!
OLGA Będziesz nosił?
OLEG Weź pod uwagę, że od teraz to moja ukochana koszula i uwielbiany krawat. Zdejmował będę je tylko na noc. Nie zawsze!
OLGA Lizus! (odnosi lustro i wraca) Co robisz?
OLEG Przebieram się. Przecież już prawie noc.
OLGA Siadaj!
OLEG (siada) Siadłem!
OLGA Mów!
OLEG Co?
OLGA Wszystko! Boisz się?
OLEG Boję się? Nie.
OLGA Denerwujesz się?
OLEG Nie!
OLGA No powiedz mi, w końcu!
OLEG Ta sałatka zaprasza mnie do skosztowania!
OLGA Co ty przede mną ukrywasz? To… coś z twoim zdrowiem!
OLEG Ze zdrowiem? Nie.
OLGA Przypadkiem znalazłam w twojej kieszeni…
OLEG W mojej kieszeni? Co?
OLGA Walerianę. Po co?
OLEG Walerianę? Dla pracowników… Moje zdrowie jest w idealnym stanie!
OLGA W takim razie, co chcesz mi powiedzieć? Może, ty… żenisz się?
OLEG Ja?!
OLGA No, w końcu, masz trzydzieści pięć lat! W każdej chwili możesz… Cały czas jestem na to gotowa.
OLEG Zjem też sałatę, bo zaraz zwiędnie .
OLGA Oddaj sałatę! Natychmiast mi powiedz! Oj… (łapie się za serce)
OLEG (wstaje) Mamo?
OLGA Ukłuło!
OLEG Zaraz, zaraz… (wyciąga walerianę, nalewa do szklanki z wodą) teraz wypijesz walerianę, a ja ci wszystko powiem, ale najpierw... (podaje jej) wypij!
OLGA (machinalnie wypija) Wypiłam! Mów!
OLEG Proszę! (podaje jej kopertę)
OLGA Koperta?
OLEG Zajrzyj!
OLGA Nastraszyłeś mnie…
OLEG Śmiało!
OLGA (ogląda zawartość) Bilety… Nie rozumiem.
OLEG Na samolot!
OLGA Co się stało?
OLEG Rano odwiozę ciebie na lotnisko.
OLGA Po co?
OLEG Pojutrze będziesz pod piramidami!
OLGA Ja?
OLEG Przecież marzyłaś!
OLGA A ty?
OLEG Ja? Ja czekam na decyzję o zamówieniu w centrum biznesu!
OLGA Poczekam!
OLEG Jeżeli zapadnie pozytywna – czekać będziesz bardzo długo!
OLGA Piramidy stoją już od wielu stuleci… Myślę, że im nic nie grozi w najbliższych latach. Dwóch-trzech.
OLEG Przecież marzyłaś!
OLGA Marzyłam razem z tobą zobaczyć piramidy! Nie chcę na nie patrzeć bez ciebie! Nie chcę się z tobą rozstawać.
OLEG To tylko siedem dni!
OLGA Doczekać się codziennie nie mogę, kiedy wrócisz po pracy do domu…Chodzę po mieszkaniu, nudzę się, niepokoję… łatwo ci powiedzieć – całe siedem dób! Po co ja posłuchałam ciebie i przeszłam na emeryturę?
OLEG Tam będziesz miała więcej wrażeń, niż w naszym mieszkaniu!
OLGA Wcale nie jestem pewna. (zamyśla się, potem podejrzliwie) Dlaczego się upierasz?
OLEG Nie upieram się… Daję ci prezent… Śniło mi się, że tak się ucieszysz … No cóż, jeżeli nie chcesz…
OLGA Jadę!
OLEG Tylko bez żadnych bohaterskich poświęceń!
OLGA W moim wieku już trudno odwyknąć od poświęcenia!
OLEG Zatem mogę zjeść sałatę?
OLGA Nalej jeszcze wina! Upiję się! (nalewa wina)
OLEG No nie wiem… Jak ty, pijana, dolecisz?
OLGA W żadnym wypadku nie zgodzę się usiąść za sterami! (wypija za jednym zamachem) Śniło ci się! Jakie z ciebie jeszcze dziecko! Tak mnie wystraszyłeś!
OLEG Ja? Wystraszyłem ciebie? Czym?
OLGA Miałeś taką uroczystą minę i tak byłeś podenerwowany…
OLEG Ja? Nic podobnego!
OLGA Tak, tak! Nawet pomyślałem…
OLEG Pomyślałam? Co?
OLGA Że chcesz mi powiedzieć…
OLEG Co powiedzieć?
OLGA No, coś takiego, globalnego…Na przykład, że żenisz się…
OLEG Ja? Żenię się? Skąd ci to? No, skąd? Z uroczystej miny, tak? (gest) Rozpoczniemy pijaństwo? (nalewa jej ponownie) Wymyśl toast!
OLGA Żebyś jak najszybciej się ożenił! Jak ja o tym marzę!
OLEG Od dzisiejszego dnia wszystkie twoje marzenia będą się spełniały.

Piją.

OLGA Kiedy więc, do diabła, wreszcie się ożenisz?
OLEG Zawsze do usług! Choćby jutro! Nie czas na drugie danie?

Olga wychodzi po drugie danie.

OLEG (do jej pleców) Więc chcesz, żebym?..
OLGA Wygląda, że się nie doczekam! Co chcesz? Baraninę, czy wieprzowinę? (podnosi pokrywki patelni)
OLEG Co podasz, to zjem! Jutro!
OLGA Tak, tak – żeń się! (podnosi pokrywkę garnka) Jest kurczak!
OLEG To przy nim pozostańmy! Ożenię się!
OLGA (nakłada na jego talerz kurczaka) Z kim?
OLEG Znajdzie się! Jaki zgrabny kurczaczek!
OLGA Każda za ciebie wyjdzie!
OLEG Tak, dopchać się do mnie nie mogą!
OLGA Wszystkie damy, w stosownym wieku, z naszego ogromnego domu, marzą o tobie!
OLEG Proponuję ogłosić tender!
OLGA (najpierw z przymusem śmieje się, potem mówi) A ty nigdy nie przyglądałeś się… (śmieje się)
OLEG Śmiało wal, mamo!
OLGA Sąsiadce z przeciwka?
OLEG (je kurczaka) To nie kurczak, a bażant! Zdaje się, że jest troszkę zamężna? Czyż nie? (przygląda się uważnie, jak Olga kładzie na swój talerz kawałek baraniny.) Prawdę mówiąc, nigdy nie miałem żadnych przesądów na temat owiec. I baraniny!
OLGA Zwariowałeś? Ja o jej córce! (podaje mu kawałek baraniny.) Spróbuj! Młodziutka baraninka!
OLEG А-а, ta… z bardzo długimi nogami! O zmroku wygląda, jakby chodziła na szczudłach…! Poza tym, jest jeszcze zbyt młoda!
OLGA Mówię o jej siostrze, młodszej… Ze zwykłymi nogami… (patrzy uważnie, jak Oleg kosztuje baraninę.) No, jak?
OLEG Apetyczna! Przecież ta jeszcze chodzi do szkoły? To ryzykowne! Jej nogi mogą jeszcze porządnie się wyciągnąć! I – prokurator…
OLGA Studentka! Dołożyć?
OLEG Wystarczy! Nie jestem aż tak stary, aby ciągnęło mnie do małolat… Podobają mi się moje rówieśnice, a… nawet, te trochę starsze…
OLGA W ogóle nie znasz się na kobietach!
OLEG Prawda. Absolutnie nic o nich nie wiem! Ale nikomu taka niewiedza nie przeszkodziła w ożenku!
OLGA Kotlecik, chcesz?
OLEG Już tym co zjadłem, zapchałem się. Dziękuje, mamo!
OLGA Przechodzimy do deseru! Masz kogoś na widoku?
OLEG (o ciastkach) Napatrzeć się nie można!
OLGA Pamiętasz, jak przyprowadziłeś do mnie tę klempę o krowich oczach?
OLEG Ja? Twoje ciasto, chyba się udało! Zresztą, jak zawsze.
OLGA Jak ona mi się podlizywała! Prosiła o przepis na moje ciasto!
OLEG Ty jednak nie utraciłaś klasowej ostrożności!
OLGA Mówiła, że gotowa jest poświęcić swoją karierę dla ciebie!
OLEG A tam miała być jakaś kariera?
OLGA Marzyła zostać gwiazdą! Herbatę, czy kawę?
OLEG Na taką ofiarę nie byłem gotowy! Kawę, poproszę. Ciekawe, co wyszło z tej kariery?
OLGA Udało się ją złożyć w ofierze. Ale już dla innego mężczyzny!
OLEG Nie tak mocną. Lepiej, że jej złamana kariera nie obciąża mojego sumienia.
OLGA Pamiętasz, jak musiałam całą noc przekonywać ciebie, żebyś z nią się nie żenił?
OLEG Miałaś absolutną rację! Dopiero teraz to doceniam!
OLGA Właśnie, gdzie dzisiaj byłeś przez całą noc?
OLEG (sparzył się) Bardzo gorąca. Kawa.
OLGA Możesz nie odpowiadać!
OLEG Awaria!
OLGA Może zaprosisz do nas tę awarię? Poznamy się?
OLEG Mamusiu, piramidy czekają! (podaje jej dużą torbę)
OLGA Oj, zupełnie zapomniałam?! Pewnie potrzebna mi będzie letnia odzież?
OLEG Tam teraz także jest zima. Ze trzydzieści stopni… upału!
OLGA I kostium kąpielowy?
OLEG Morze Czerwone!
OLGA Kostium leży na antresoli!
OLEG (podsuwa stolik z pokoju, stawia na nim taborecik-drabinkę) Wyciągniemy!
OLGA (wspina się, otwiera drzwiczki antresoli) Gdzie ten kostium? (szuka) Czy pamiętasz ten swój romans z mężatką? (zrzuca parasol) Trzymaj!
OLEG Jej małżeństwo trzeszczało we wszystkich szwach!
OLGA Do dziś tak trzeszczy. Przy tym trzasku machnęli już trzecie dziecko!
OLEG Poddaję się!
OLGA Gdzie ten kostium? Łap też to! (zrzuca jaskrawy kapelusz słomkowy, o bardzo szerokim rondzie) A pamiętasz, jak chciałeś żenić się z tą bidulą, przykutą do fotela inwalidzkiego? Ledwie ciebie przekonałam, że nie wolno się żenić z litości!

Oleg machinalnie zakłada kapelusz.

OLGA (zrzuca z góry letnią sukienkę, która spada jemu na ramiona) Trzymaj też to! Pojąłeś już, że dobrze zrobiłeś, słuchając się mnie?
OLEG (w roztargnieniu) Nie posłuchałem.
OLGA Proszę?
OLEG Poprosiłem ją o rękę.
OLGA I co?
OLEG Odmówiła.
OLGA Kto?
OLEG Ona.
OLGA Ho, ho! Dlaczego?
OLEG Powiedziała, że kocha innego.
OLGA No, no! Zdarza się.
OLEG Moje serce rozpękło się na kawałki…
OLGA Ale przeszło ci?
OLEG Męczy mnie jedno podejrzenie…
OLGA (zamiera) Podejrzenie?
OLEG Że byłem zbyt naiwny…
OLGA (z napięciem) Hm?
OLEG Możliwe, że mnie po prostu okłamała…
OLGA Okłamała?
OLEG Ze szlachetności.
OLGA Nie rozumiem!
OLEG (nieoczekiwanie podniesionym głosem) Co tu niezrozumiałego, mamo? Bała się stać kulą u nogi. Ale teraz już nigdy się nie dowiem!
OLGA (po przerwie) Niech jej ziemia lekką…! Dobra z niej była dziewczyna. Nic złego nie da się o niej…
OLEG Po jej śmierci radykalnie zmienił się mój stosunek do ciebie, mamo!
OLGA (przerażona) А-а…а-а… jaki tu związek?
OLEG Stałaś mi się jeszcze bliższa.
OLGA (z ulgą) А-а…
OLEG Zrozumiałem, co ty przeżywałaś… Kiedy zginął tata…
OLGA Nie będziemy o tym mówić. To było tak dawno!
OLEG Wstydziłbym się, gdybym był słabszy od ciebie!
OLGA Gdybym wtedy wiedziała…
OLEG Nic by to nie zmieniło.
OLGA Nie namawiałabym ciebie!
OLEG Nie wiń siebie!
OLGA O, jest kostium! Muszę przymierzyć! (naciąga stanik wprost na bluzkę i przykłada dół bikini) No i jak?!

Oleg patrzy na nią, ale myśli o czymś innym.

OLGA Żeń się z kim chcesz! Już nigdy więcej nie będę narzucała tobie swoich rad!
OLEG Umowa stoi, mamo! Ożenię się!
OLGA Tak bym chciała, żebyś miał…
OLEG (przerywa) Umowa stoi! Urodzi się!
OLGA No, jak?
OLEG Co?
OLGA Bikini!
OLEG Świetnie się zachowało! Pamiętam je z dzieciństwa. Masz tylko jeden kostium?
OLGA A co? Już zupełnie nie…? Straszny?
OLEG Nie, nie. Ale zapasowy by się przydał…
OLGA (w zamyśleniu, rozmarzonym głosem) Często wyobrażam sobie twoją przyszłą żonę…
OLEG Ciekawe! Wiesz, no, to bikini już takie retro… Rarytas, matuzalem… Albo – celniej – eksponat. Nie do użytku zewnętrznego, a do muzeum.
OLGA Widzę ją taką, wiesz, tradycyjną… Młodą, skromną, wstydliwą… Wychowawczynię w przedszkolu, albo nauczycielkę… Jeśli czegoś nie będzie umiała, żaden szkopuł… nauczę, pokieruję… Uczyłabym ją gotować, sprzątać, prasować twoje koszule... (zrzuca jeszcze jedną sukienkę) Byłaby dla mnie, jak córka… łap! Też się przyda! Taka… dziewczyna z Turgieniewa.
OLEG (z roztargnieniem) Nie lubię tego typu… To niezbyt przyjemne, kiedy żona ciągle czuje się na tym świecie, jak nie w swoim sosie…
OLGA A ja nie znoszę tych feministek! Wszystkich uważają za głupców, tylko siebie uznają za mądre…
OLEG (roztargniony) Tak, mamo, feminizm to… Attyla naszego stulecia…
OLGA Głośno, w dodatku przy wszystkich, rozmawiają o seksie… Nawet nigdy nie rumienią się!
OLEG (roztargniony) Tak, seks – to zbędne…
OLGA Czasami nie mogę zasnąć ze strachu, że nagle ożenisz się z taką właśnie kobietą!
OLEG Ja? Z taką? Nagle? Nigdy! Śpij spokojnie!
OLGA Takie wychodzą za mąż po kilka razy! Wyobrażasz sobie, ilu mężczyznom zdążą zepsuć życie? No, wydaje się, że więcej tu niczego nie ma!

Dzwonek.

OLGA Zaprosiłeś kogoś?
OLEG Myślałem, że to ty kogoś zaprosiłaś.
OLGA Nie!
OLEG Nie ruszaj się na razie. Otworzę. (szybko otwiera drzwi)

Wchodzi Ela. To wysoka, pełna, niemłoda kobieta. Wygląda zupełnie nieciekawie. Ubrana w futro, bez czapki. Głowę ma byle jak omotaną szalem. Rękawy futra naciągnięte na dłonie. Z trudem trzyma siatkę i kwiaty. Wchodzi do mieszkania, od razu upuszcza przyniesione rzeczy i pada na pierś Olegowi.

ELA Już nie wierzyłam, że dojdę do ciebie!
OLEG (obejmuje ją) Mój malutki elfie! Jak dojechałaś? Noc! Śnieżyca! Gołoledź!
ELA Na piechotę.
OLEG Tak daleko!
ELA Wybrałam się samochodem, ale źle się poczułam od zapachu benzyny. Szłam dwie godziny. Świeże powietrze, bielutki śnieg, ale bardzo zimno. I jak ślisko! Upadłam…
OLEG Upadłaś?
ELA Spokojnie! Tylko kolano sobie mocno rozbiłam…
OLEG Wchodź szybciej!
ELA Powiedziałeś mamie?
OLEG Właściwie już tak. Połowę.
ELA Połowę? To znaczy?
OLEG Powiedziałem, że jutro się żenię. Ale jeszcze nie – z kim.
ELA I jak?
OLEG Bardzo się ucieszyła. Naturalnie!
ELA (klaszcze w dłonie) Hura! A więc dobrze, że przyszłam? Boję się. Mam nadzieję, że nie zemdleje, kiedy mnie zobaczy. Zdarzało mi się lepiej wyglądać.
OLEG Uwielbiam ciebie zawsze, niezależnie jak wyglądasz.
ELA To najważniejsze, bardzo mi teraz potrzebne. Aha, jeszcze filiżaneczka herbaty. Wrzącej!
OLEG Wchodźże szybciej! Zbadamy twoje biedne kolanko!
ELA (wchodzi do pokoju, ale nie od razu zauważa Olgę, która ciągle stoi na drabince) Cholera by wzięła to zasrane zimno! I tę zakichaną gołoledź! Czułam się jak zafajdana krowa na tym chromolonym lodzie, ślizgałam się, jak pijana kupa!
OLEG (pokazuje w górę) Poznajcie się! Moja mama!
ELA (podnosi głowę, dostrzega, natychmiast zmienia ton) Jaka śliczna pogoda! Aż chce się spacerować!
OLGA (zdziwiona) Dobry wieczór!
ELA (podchodzi i wyciąga rękę ku górze) Oto cała ja!
OLGA Bardzo mi miło! Olga! (wyciąga do niej rękę, przewraca się i spada)

Oleg łapie ją w ostatniej chwili.

ELA (z nerwowym śmieszkiem) Jednak twoja mama upadła na mój widok!
OLEG Mamo, Ela zmarzła. I poślizgnęła się. (Sadza Elę na krzesło, z trudem ściąga z niej zimowe buty) To nie nogi, a mrożone udka kurczaka! (rozkazuje sam sobie) Tak! Od razu jodyna, bandaż i wrząca herbata! (wychodzi)
OLGA (zbiera z podłogi sukienki, układa do torby) Mój Oleg ma dzisiaj urodziny. Proszę się do nas przyłączyć!
ELA Państwo zorganizowaliście sobie tutaj coś w rodzaju balu przebierańców? Tak?
OLGA Oj, to bikini… Nie, chciałam tylko przymierzyć!
ELA Mamy właśnie luty… Pani lubi wszystko zawczasu…? Trafiłam?
OLGA Nie całkiem! Widzi pani, mój syn oznajmił mi dzisiaj taką nowinę, niespodziankę, że jestem ciągle zaskoczona…
ELA Dla pani to aż tak niespodziane?
OLGA Marzyłam o tym, szczególnie w młodości, kiedy byłam jeszcze dziewczynką…
ELA Marzyła pani o tym będąc dziewczynką? Rzeczywiście, pani wszystko zawczasu…
OLGA … Zdenerwowałam się… nawet trochę zgubiłam się…
ELA Nie wiem, dlaczego Oleg tak długo nie mógł się zdecydować powiedzieć pani …
OLGA Och! Pani już wie?
ELA No, beze mnie by się mu nie udało!
OLGA Nie myślałam, nie przeczuwałam, że kiedykolwiek do tego dojdzie!
ELA Prawie każdy syn, wcześniej, czy później, przygotowuje swojej mamie taką niespodziankę!
OLGA Każdy? Nie, nie! Do tego zdolny jest tylko mój Oleg!
OLEG (wraca) Bandaż i jodyna! (ściąga z Eli rajstopy - ciepłe, potem zwykłe)

Olga obserwuje zdębiała.

OLEG (przygląda się nodze) Okropna, okropna noga! Nie mogę sobie wyobrazić, jak ty na niej mogłaś dojść!
ELA Nie, nie trzeba, proszę!
OLEG Trzeba!
ELA Oddaj! To moja noga!
OLEG Bądź męska! (samruje jodyną)

Ela piszczy. Oleg dmucha na jej nogę.

OLEG Najgorsze już za tobą! Przecież nie chcesz zostać bez nogi?
OLGA (nagle) Jaka jestem roztargniona! To już za cztery godziny! A ja jestem zupełnie nie gotowa!
ELA Jak to, za cztery godziny? Dlaczego zdecydowałeś beze mnie, Olegu? Jestem zupełnie nie gotowa... Muszę mieć czas, mnóstwo czasu! Proponuję, niech lepiej będzie pojutrze. Jakby nie patrzeć, ważne wydarzenie… nawet nie wiem, co włożyć na siebie!
OLGA Niewiarygodne wydarzenie! Właśnie, dosłownie, kompletnie nieprzygotowana! Mam ten sam problem, co założyć! Dobrze, że choć bikini znalazłam.
ELA Pani zamierza wystąpić w bikini? Hmm, jest pani dosyć ekstrawagancka…
OLGA Ekstrawagancka? Ja? Nigdy mi to do głowy nie przyszło… Proszę wybaczyć, a pani?..
ELA Tak, to ja.
OLGA Jak mogłam się nie domyślić?! To pani?..
ELA Tak, to ja…
OLGA No, jasne, jasne.. Ale… nadal nic nie rozumiem… To pani, więc… Jaka niespodzianka! (gwałtownie ściska Elę) Bardzo, bardzo mi miło! Bo trochę się bałam… A więc, pani?…
ELA Tak!
OLGA Leci ze mną?
ELA Lecę?.. Trochę nietypowo to pani ujęła…
OLGA Razem lecimy pod piramidy?
ELA Lecimy pod piramidy? Rozumiem… nie zupełnie…prawdę mówiąc, zupełnie nie rozumiem… To zbyt metaforyczne, jak dla mnie. Jakie piramidy?
OLGA (trochę zdziwiona, odsuwa się od Eli) Jak to, jakie, dziecko? Cheopsa, i te inne …
OLEG Podarowałem mamie wycieczkę do Egiptu!
ELA (siedząc próbuje kopnąć go nogą) Wysyłasz mamę do Egiptu?
OLEG (łapie jej nogę) Dookoła też zdezynfekuję!

Ela piszczy.

OLEG Tylko trochę jeszcze wytrzymaj! Samolot za cztery godziny. Dokładnie wszystko… wysmarowałem.
ELA Mam na to alergię!
OLGA Uczulenie na samolot?
ELA Na jodynę!
OLGA Nie rozumiem, więc pani leci?
ELA Lecę, ale, zdaje się, w przeciwnym kierunku!
OLGA Niepotrzebnie! Razem byśmy się poopalały! Moim zdaniem ten stanik wyblakł. Jak pani znajduje? Nie będzie głupio pokazać się w nim na plaży?
ELA To niech pani się poopala bez niego.
OLGA Bez czego?
ELA Bez wszystkiego!
OLGA Bez wszystkiego? Na plaży? Ja? Nie rozumiem, jak?
ELA Zawsze opalam się bez stanika!
OLGA Bez…? Pani? A po co?
ELA Żeby ładnie się opalić. Jestem dumna z moich piersi!
OLGA Jest pani dumna… z …? A czy jeszcze z czegoś, jest pani dumna?
ELA Z pupy! Także mam w porządku!
OLGA Pani opala się także bez… w ogóle, bez…?
ELA Tp zależy. Od mojego humoru!
OLGA Ale… w pani wieku!… Chciałam powiedzieć, że po skończeniu trzeciego roku życia, lepiej nie opalać się zupełnie bez wszystkiego… publicznie, oczywiście.
ELA Dlaczego?

Oleg bandażuje jej nogę.

ELA (do Olega) Nie wiąż tak silnie! Boli!
OLEG Bardzo się staram, aby najlepiej… Zrobię z ciebie prawdziwą mumię!
ELA (do Olega) Rozbierz mnie! (do Olgi) Niech pani tak na mnie nie patrzy! Mam na myśli tylko futro!
OLGA Błyskotliwie!
OLEG (do Eli) Futro zdjęto! Teraz przeniosę ciebie do stołu!
ELA Ile mięsa! (ze wstrętem) Zawsze tak dużo jecie?
OLGA Dzisiaj urodziny!
ELA Prezent! I kwiaty! Tam, walają się, obok drzwi…
OLEG Siedź, siedź, przyniosę!
OLGA Walają się?
ELA Upuściłam.

Oleg przynosi i podaje Eli.

OLEG Wszystko całe.
ELA (od razu podaje mu paczuszkę w siatce) Prezent!
OLEG Koszula i krawat. Świetnie!
OLGA Oryginalnie!
ELA Zdejmij z siebie tę okropną, niegustowną, krzykliwą koszulę i załóż tę, co ci dałam.
OLEG Już się przebieram!
OLGA Ale…
ELA (do Olgi) A dla pani - róże! Mrożone!
OLEG Śliczny bukiet! Nieprawda, mamo?
OLGA Dziękuję! (bierze kwiaty) Poczęstuje się pani sałatką? Z łososia?
ELA Z puszki?
OLGA Tak, we własnym sosie!
ELA (z wyraźnym wstrętem) Łososie… nie mają własnego sosu…
OLGA To może – z pomidorów…
ELA Mam gestozę!
OLGA Gestozę? Myślałam, że to zdarza się tylko podczas ciąży. To może, coś na gorąco… (podnosi pokrywkę) Kurczak w orzechach!
OLEG Czujesz ten zapach? To mamy firmowe danie!
ELA Proszę, proszę zamknąć ten rondel… odstawić…
OLGA (zagubiona) W takim razie - kotlety… albo potrawkę z baraniny?
ELA Gdzie tu sedes? (Podnosi się i wybiega)
OLEG Pokażę ci! (biegnie za nią)
OLGA (sama) I ona twierdzi, że to ja jestem ekstrawagancka?
OLEG (wraca) Pogrzeb tę padlinę jak najgłębiej. Pojechała przez nią do Rygi!
OLGA Z powodu mojego firmowego dania! Na sam widok! Pierwszy raz zdarza mi się coś takiego! (wynosi kurczaka)

Ela wraca.

OLEG Wszystko w porządku?
ELA Chyba tak… ale na niezbyt długo...
OLEG Boję się, że mama jest trochę zbyt staroświecka, aby… Nie mów z nią o stanikach… ani pupie… (obejmuje ją) Pozostawmy te rozmowy tylko dla nas dwojga!
ELA (odsuwa się) A co, twoja mam urodziła ciebie z niepokalanego poczęcia?
OLEG Miałem ojca.
ELA Gdzie się podział?
OLEG Był lotnikiem.
ELA (ironicznie) Co za wyjątkowy przypadek! Mój ojciec też był lotnikiem!
OLEG Mama szalenie go kochała.
ELA Kropka w kropkę. Moja mama także do szaleństwa kochała swojego lotnika.
OLEG Nie rozumiem twojego tonu?
ELA Nasz – bohatersko zginął w samolocie.
OLEG Mój także. Kiedy mama była w ciąży.
ELA To naturalne. Nasz dokładnie w tym samym momencie. Pewnie lecieli tym samym samolotem. Chociaż nie, jestem przecież starsza od ciebie o osiem lat! Gdzie twój ojciec jest teraz?
OLEG Mówiłem ci, rozbił się.
ELA Tyle to ja zrozumiałam. Ale teraz, gdzie on jest?
OLEG Tam, skąd się nie wraca.
ELA Od czasu do czasu tacy wracają. Nawet niezbyt rzadko. Mój wrócił, kiedy miałam akurat urodziny. Dziewiętnaste. Od tego czasu przestałam obchodzić swoje urodziny! Co prawda wrócił na krótko. Pewnie jeszcze raz zginął, ale już nie tak bohatersko. Zamarzł pijany, czy coś w tym rodzaju. Teraz nawet nie wiem, czekać jeszcze raz na niego, czy nie?!
OLEG Mama dużo mi opowiadała o tatusiu. Należy do tych, co kochają raz w życiu. Więcej już nigdy nikogo nie miała. Tylko mnie. Całe swoje życie mi poświęciła. Jest - najzwyczajniej na świecie - święta!
ELA Oczywiście, żadne fotografie twojego papci się nie zachowały?
OLEG Dlaczego nie? W mamy pokoju wisi ślubna fotografia. Tatuś jest w mundurze lotnika, a mama w białej sukience i jego furażerce. Sfotografowali się tak w Urzędzie Stanu Cywilnego.
ELA Szczęściarz z ciebie!
OLEG Szczęściarz? Nie rozumiem.
ELA Okazuje się, że nie wszystkie matki okłamują swoje dzieci.
OLGA (wraca, do Eli) Jak się pani czuje?
ELA Przepraszam, proszę mi wybaczyć mój stan.
OLEG Dlatego nie zaproponuję ci wypić.
ELA Niepotrzebnie! Nie odmówiłabym z pięćdziesiąteczkę czystej.
OLGA W naszym domu nie pija się wódki!
ELA Nie pija się wódki? (do Olega) A sądziłam, że na ciebie zawsze można liczyć…
OLEG Pobiegnę?
OLGA Leć! Do Egiptu polecę innym razem!
ELA Wytrzymam bez wódki!
OLGA Ma pani zgodny charakter!
ELA Dotąd tego nie zauważyłam. Może siebie nie doceniam?
OLGA Czajnik już kipi. Chce pani mocną?
ELA Piję tylko zieloną.
OLGA Nie mamy.
OLEG Polecę!
ELA Nie, nie, wypiję taką, jaka jest. Tylko poproszę bardzo mocną. I bardzo słodką! Bardzo! Jak można najbardziej!
OLGA Zaraz! (wychodzi)
ELA Kiedy powiesz mamie?
OLEG Natychmiast! Chcesz?
ELA Chcę! Ale boję się… Boję się! Boję się!
OLGA Proszę, herbata!
OLEG Mamo! Chcę ci powiedzieć…
ELA (przerywa mu) U-u-u, ale gorąca!
OLGA Taką pani prosiła!
OLEG (zaczyna znowu) Mamo!
ELA (pije łyk, marszczy się i przerywa mu) Dlaczego taka słodka?
OLGA Pani prosiła o strasznie słodką… Dlatego dodałam malinowych konfitur i miód …
OLEG (zaczyna znowu) Mamo, chcę…
ELA (przerywa) Prosiłam o mocną, ale nie o słodką!
OLGA Wydawało mi się…
OLEG Mamo! Chcę ci powiedzieć…
OLGA Już zrozumiałam! Zaraz przygotuję inną.
OLEG Sam przygotuję, mamo! (wychodzi)
OLGA Pani jest słabego zdrowia?
ELA Ja? Jestem zdrowa jak koń!
OLGA Ale teraz, pani słabuje?
ELA Ja?! Dla mojego stanu wszystko jest normalne. Zupełnie.
OLGA Czym się pani zajmuje?
ELA Przeganiam bryki z Niemiec. Na sprzedaż!
OLGA Jest pani nadzwyczaj nowoczesną kobietą.
ELA Kocham jeździć!
OLGA Sama? Za kierownicą? Taka długa trasa!
ELA Zawsze zabieram ze sobą swojego chłopaka!
OLGA Ach tak… To rozsądne.
ELA Tam wiozę go w torbie, a z powrotem na przednim siedzeniu.
OLGA А-аа… а… on… nic… nie sprzeciwia się?

ELA Kto?
OLGA Pani chłopak.
ELA Kto by go pytał?
OLGA Pani odpowiada taki mężczyzna?
ELA (śmieje się) Najważniejsze, to stworzyć wrażenie, że nie jestem sama! Kto mu się przyjrzy przy tej prędkości?
OLGA Tylko po to pani go zabiera?
ELA Nie, stopniowo przystosowałam go do wielu funkcji. Kiedy wyjeżdżam na urlop, zostawiam go przy oknie, żeby złodzieje myśleli, że ktoś jest w domu. A kiedy mam zły humor, nakładam rękawice bokserskie i daję mu z całych sił po mordzie!
OLGA Długo już jesteście razem?
ELA Ze dwa lata.
OLGA Gdzie się poznaliście?
ELA W Berlinie. Kupiłam za trzysta baksów.
OLEG Twoja herbata! Całkiem gorzka.
ELA Przecież prosiłam o słodką!
OLEG Najpierw prosiłaś o słodką, potem o gorzką…
ELA Nie, najpierw prosiłam o bardzo słodką, ale dostałam mocno za słodką, a potem…
OLGA Tu jest cukier, może pani sobie posłodzić ile chce.
ELA Chyba lepiej jednak wypiję gorzką. Dlaczego tak na mnie patrzycie?
OLGA Pierwszy raz widzę kobietę, która zajmuje się boksem.
ELA Ja? Boksem?
OLEG Jak ci coś takiego mogło przyjść do głowy, mamo?
OLGA Ale… wydawało mi się…
OLEG Poplątałaś! Ela zajmuje się karate. Ma czarny pas! Umie kantem dłoni rozbić cegłę, jednym uderzeniem!
OLGA Jakie to kobiece! Przepraszam, ile pani ma lat?
OLEG Mamo!
ELA Czterdzieści trzy. Nie ukrywam.
OLGA Zawsze lepiej nie ukrywać! Inaczej ludzie mogą pomyśleć, że jest pani znacznie starsza!
OLEG Mamo!
OLGA Gdzie poznaliście się z Olegiem?
ELA W domu spokojnej starości. Opalałam się topless, а Oleg właśnie instalował tam sedesy!
OLGA Nigdy nie spotkałam takich kobiet, jak Ela! (do Eli) Jest pani dla mnie jakby z innego świata.
ELA Nic dziwnego! Pani i moja młodość minęły, jakby w innych państwach.
OLGA Wyrosłam we wspaniałym kraju! We wspaniałym! Jaki mieliśmy balet!
ELA Ale w tamtym kraju, żeby zobaczyć piramidy, trzeba było poślubić Egipcjanina.
OLGA Tak, były przegięcia, ale wierzyliśmy…
ELA W co?
OLGA W świetlaną przyszłość, w ogóle we wszystko! A w co wy teraz wierzycie?
ELA Różnie. Dla jednych – dolar to świetlana przyszłość naszych czasów. Inni zaś wierzą, że Chrystusa ukrzyżowano, o on potem zmartwychwstał.
OLGA Pani w co wierzy?
ELA Ja? I w pierwsze, i w drugie.
OLEG Mamo, piramidy tęsknią za tobą!
OLGA Jeżeli się spóźnię, to złożę im przeprosiny.
ELA Wierzę, że spotkałam największą miłość mojego życia.…
OLGA Pani nie jest zamężna?
ELA Ja… mam nadzieję, że już prawie jestem mężatką.
OLGA Ma pani dzieci?
ELA Sądzę, że będą…
OLGA Pani jest rozwódką?
ELA Widzi pani, nie chciałabym ukrywać przed panią… Jeżeli chodzi o pieczątkę w dowodzie, to nigdy nie byłam mężatką…
OLGA To w jakim sensie pani nią była?
ELA W moim życiu było kilku mężczyzn…
OLGA Równocześnie?
ELA Nie, po kolei. Dla mnie papierki były nieważne… Z każdym z nich żyłam dosyć długo… Ale nigdy nie było czasu na formalności…
OLGA Cóż przeszkadzało?
ELA Pierwszy okazał się narkomanem… Wyciągałam go z tego w ciągu kilku lat…
OLGA Nie udało się pani?
ELA Udało… Wtedy mnie rzucił… Przypominałam mu o poprzednim życiu…
OLGA Chyba nie wszyscy pani mężczyźni byli narkomanami?
ELA Na szczęście, nie wszyscy. Drugi – okazało się, był alkoholikiem. Nie od razu to dostrzegłam.
OLGA Ale kiedy pani to zrozumiała, to pani go rzuciła?
ELA Zaczęłam ratować.
OLGA Czyżby i tym razem pani się udało?
ELA Tak.
OLGA Wtedy on panią też rzucił?
ELA Skąd pani wie?
OLGA Niech mi pani tylko nie mówi, że trzeci miał AIDS!
ELA Nie, trzeci był po prostu artystą. Bardzo utalentowanym, ale jemu, wie pani, nie szło. Nerwowa, artystyczna natura, itepe.
OLGA Więc pani wzięła się za jego karierę?
ELA Pani jest bardzo przenikliwa.
OLGA Stał się sławny?
ELA Jestem wstrząśnięta.
OLGA Rzucił panią.
ELA Nie, tym razem to ja rzuciłam.
OLGA Dlaczego?
ELA Zdradził mnie!
OLGA Łajdak! Oczywiście z kobietą młodszą od Pani?!
ELA Z mężczyzną.
OLGA Pani życie to…, jak Santa-Barbara!
ELA Potem spotkałam najbardziej zwykłego, przeciętnego mężczyznę. Pokochał mnie zupełnie zwyczajnie, a ja jego też pokochałam zwykłą miłością. Bardzo mi się spodobało, że żyjemy takim powszednim życiem…
OLGA Kto kogo rzucił?
ELA On - mnie.
OLGA Ale dlaczego?
ELA Opowiedziałam mu swój życiorys.
OLGA No nie! Nie mogła pani przecież postąpić tak naiwnie!
ELA Spytał mnie.
OLGA To nie jest usprawiedliwienie.
ELA Tak chciałam miłości!
OLGA Tym bardziej!
ELA Ale następnego dnia, po naszym rozstaniu, zakochałam się od nowa! Nawet nie zdążyłam dopłakać się!
OLGA Ale tempo!
ELA Od razu przedstawił mnie swojej mamie.
OLGA Po co?
ELA Abyśmy się poznały.
OLGA Czy to oznacza, że pani już dojrzała do pieczątki w dowodzie?
ELA Właśnie!
OLGA Co przeszkodziło tym razem?
ELA Opowiedziałam jego mamie o sobie. Uczciwie. Tak, jak pani teraz.
OLGA Z pewnością wywarło to na niej silne wrażenie…
ELA Znowu pani zgadła! Nie spodobałam się jej.
OLGA Rozumiem.
ELA Bardzo, bardzo chcę być szczęśliwą. Kocham do szaleństwa tego, za kogo mam zamiar wyjść za mąż.
OLGA Tego, z którego mamą…?
ELA Nie! Innego! W jego osobie w końcu znalazłam mężczyznę swojego życia!
OLGA Mam nadzieję, że jest sierotą?
ELA Nie. Niestety.
OLGA Lepiej niech pani nie będzie zbyt szczera z jego mamą.
ELA Dlaczego?
OLGA Pani nie ma syna, dlatego mnie nie zrozumie.
ELA Trudno mi będzie zrozumieć mamę mojego przyszłego męża. Ale przecież jej, powinno być znacznie łatwiej, pojąć mnie? Kiedyś też była nie tylko matką, kochała nie tylko swojego synalka, też popełniała błędy…
OLGA Ani jedna matka nie uwierzy, że jej syn może być z panią szczęśliwy. Nie mówię, że to sprawiedliwe, ale… niech pani nie będzie taka szczera. To moja rada.
ELA Jednak, jeżeli jej syn nie ma nic przeciw mojej przeszłości, to dlaczego matka powinna mnie odrzucić? Przecież nikogo nie zdradziłam, nie okradłam, tylko pomagałam i ratowałam… Jedynie nie umiałam sama znaleźć swojego szczęścia…
OLGA Właśnie. Jeżeli pani sama nie potrafiła stworzyć sobie szczęścia, to jak może pani mieć nadzieję, że uczyni szczęśliwym innego człowieka?
OLEG Mamo! Dowodem szlachetności jest tylko jej nadmiar. Oto twoja walizka. Spakowałem, jak umiałem. Piramidy płaczą za tobą!
OLGA Ach! Oczywiście! Ale… nie sprzątnęłam! Zaraz, ja szybciutko!
OLEG Spóźnimy się!
OLGA Przecież nie mogę zostawić tutaj takiego bałaganu!
ELA Nie ma sprawy! Posprzątam! (zbiera nakrycia, szybko wychodzi do kuchni, natychmiast stamtąd dolatuje łomot)
OLGA Wyjaśnij mi, po co ją tutaj zaprosiłeś?

Oleg rozkłada ręce.

ELA (zjawia się z rozbitą, ozdobną doniczką w rękach) Nie denerwujcie się! To tylko jakiś uschnięty badyl… Chyba o nim dawno zapomnieliście… Jakoś tak się odwróciłam… i… o…
OLGA (wyrywa jej z rąk) Mój fikus! Miał trzydzieści pięć lat!
OLEG Mamusiu, w takim razie przeżył długie, godne życie …
OLGA Szybciej! Podaj mi jakieś naczynie! Choćby nawet rondelek!

Oleg szybko przynosi rondel. Ela odchodzi od nich i siada gdzieś z boku.

OLGA (zajmuje się roślinką) Nie, nigdzie nie jadę!
OLEG Mamo!
OLGA Co mamo? Zbieraj glebę!

Oleg znika.

OLGA (ostrożnie sadzi roślinkę w garnuszku) Biedny ty mój, pocierp jeszcze troszkę!
OLEG (z patelnią gruntu) Proponuję dokładnie zakopać! Nie przejmuj się tak! Obiecuję: jutro kupię nową doniczkę i ostrożnie przesadzę … Będzie fikus-inwalida!
OLGA Kiedy się urodziłeś, chciałam zbudować dom, posadzić drzewo i wykopać studnię. Zrobiłam, co mogłam – posadziłam fikus… Mieszkanie kupiłeś już ty…
OLEG A studnia będzie tutaj dopiero po twoim powrocie!
OLGA Oleg!
OLEG Uroczyście obiecuję – nie dam mu zginąć! Jestem sentymentalny. To po tobie! (szybko podaje mamie futro) Piramidy usychają z tęsknoty za tobą!
OLGA To nie moje futro! Podaj też futro Eli! Pospiesz się! Po drodze na lotnisko odwieziemy ją do domu. (pośpiesznie ubiera się sama)

Oleg z futrem w rękach staje obok Eli.

OLGA Oleg! Śpisz, czy co?
OLEG Ciii… Ela zasnęła… (ostrożnie kładzie futro na podłogę i bierze na ręce Elę)
OLGA Co ty robisz? Taki ciężar! Połóż ją z powrotem! Obudź!
OLEG Cii… (odnosi ją do swojego pokoju)
OLGA Dokąd!?
OLEG Cii…Niech sobie pośpi, dopóki nie wrócę… Ma ciężki stres, biedactwo…
OLGA (za nim) Ona ma stres? To ja mam stres!
OLEG Cii… (znika w sypialni)

OLGA, zastanawia się chwilę, po czym odstawia roślinkę jak najdalej.

OLEG (wychodzi) Mamo, co ty robisz?
OLGA Tu będzie bezpieczniejszy! Chociaż, dopóki ona się tu znajduje, wszystkie sugestie o jego bezpieczeństwie są czystą demagogią.
OLEG Piramidy więdną z rozpaczy!
OLGA Bez względu na to - obudzimy ją!
OLEG Mamo, to nie humanitarne! Niech się wyśpi, jest zmęczona!
OLGA Nie mogłaby się wyspać w swoim domu?
OLEG Mamo, czyżbyś mogła odmówić takiej drobnostki zmęczonemu, miłemu elfowi?
OLGA Ona jest elfem? Tak to do niej pasuje, jak poziomka do bigosu!
OLEG Piramidy załamują ręce!
OLGA Jeśli dobrze zrozumiałem, ona chce wyjść za mąż?
OLEG Czyżby?
OLGA Przecież tylko o tym mówi!
OLEG Nie przysłuchiwałem się. Jeżeli tak mówi, pewnie… A co?
OLGA Nic! Po prostu ciekawe… Kto może być w tak rozpaczliwej potrzebie…? Żeby, choć na sekundkę, go zobaczyć! Nie zazdroszczę jej przyszłej teściowej!
OLEG Dlaczego?
OLGA Ponieważ ta Ela pojęcia nie ma, że w życiu istnieją pewne reguły, zasady, normy, porządek. O takich się mówi: z nią, to bym poszedł do ataku na bunkier! Tylko nie po to się bierze ślub, aby z żoną chodzić do ataku na bagnety!
OLEG Mamo, twoje życie jest tak absolutnie świetlane, że w moich oczach jesteś jak święta. Dosłownie.
OLGA (zadowolona) Przesadzasz!
OLEG Jestem z ciebie dumny i zachwycam się tobą! Ale nie oceniaj kogoś zbyt surowo - ze swojego piedestału. Przyznaj, że uczciwość i godność jeszcze pozostają w cenie!
OLGA Nie będziemy się spierać! Przecież nie będę z nią mieszkała! Wrócisz z lotniska i od razu odwieź ją do domu! Jak tylko się obudzi – natychmiast! Zgoda?
OLEG Mamusiu, pomyśl o czymś wznioślejszym! Piramidy na ciebie czekają!
OLGA A ja, czekam na spotkanie z nimi! (całuje go w policzek) Jesteś najlepszym synem na świecie! Usiądźmy przed drogą!

Akt drugi.

Przed drzwiami mieszkania Olega i Olgi.
Oleg trzyma w rękach dwie torby. Walizkę – tę, z którą odjeżdżała Olga, i drugą - starą, z przywiązanymi sznurkiem rączkami. Obok niego Olga i Maja Iwanowna. U obu dam, na głowach, białe nakrycia damà la beduin. Olga trzyma w ręku parasol, a Maja – siatkę. Ubrane zimowo, ale byle jak; wyraźnie dopiero wysiadły z samochodu. Oleg stawia bagaże i otwiera kluczem drzwi.

OLEG Witamy!
OLGA (do Maji Iwanowny) Zapraszamy!
MAJA (zamierza wejść, ale nagle zatrzymuje się) Oj… no, nie wiem… nie mogę…
OLGA Maju, miła…
MAJA Krępuję się.
OLGA Maju, no, co pani tak…?
MAJA Może jednak lepiej do hotelu?
OLGA Kiedy ja, w moim wieku, w końcu, mam wreszcie koleżankę… to nie znajdę dla niej u siebie miejsca?!
MAJA Jakoś tak krępująco.
OLGA Zbędne skrupuły! Jest pani pożądanym gościem! Tak się cieszę, że spóźniła się pani na pociąg do Czelabińska!
MAJA Nie, nie, ja jednak wolę do hotelu…
OLGA W żadnym razie! Spóźniła się pani z naszej winy!
MAJA (zdenerwowana, przerywa jej) Nie, to nie z państwa powodu! To samolot się spóźnił, i… w ogóle… zaplątałam się gdzieś, pomiędzy czasem moskiewskim, a egipskim. Nie mogłam skojarzyć, - czy to mój zegarek śpieszy się o godzinę, czy też późni się o jedenaście…
OLGA Gdyby Oleg…
OLEG (do Maji) Rzeczywiście, głupio to wyszło. Jutro kupię pani bilet… I odwiozę na dworzec… Mam nadzieję, że niezbyt – przeze mnie – pani ucierpi?
MAJA Ucierpię?! W żaden sposób! Na odwrót! Jestem bardzo, bardzo… Mam tutaj…
OLEG Widzisz, mamo? Pani Maja jest nawet zadowolona! To palec Boży! Jutro pójdziecie sobie gdzieś razem…
OLGA A do jutra będziemy stały tu, na schodach?
OLEG (wnosi rzeczy do mieszkania i wygląda) Pani Maju, pani bagaż jest już u nas w domu!
MAJA (waha się) Nie chcę sprawiać kłopotu…
OLGA Maju! Czy obraziliśmy czymś panią?
MAJA (spłoszona) No, co pani, broń Boże! Widzę po prostu, że teraz goście wam nie w porę… Pani jest jakaś przerażona, Olgo …
OLGA Przerażona? Ja? Skąd to pani…?
MAJA Pewnie mi się tylko tak zdało…
OLGA Ale to prawda. Jestem zaniepokojona.
OLEG Czym?
OLGA Nie wiem... czegoś się boję. Ciągle podziwiam pani wrażliwość, Maju! Ma pani rację – jestem niespokojna!
OLEG Aklimatyzacja. Czy mam wam wynieść krzesła tutaj, na schody?
OLGA Maju, no, proszę…

Wchodzą do mieszkania. Oleg włącza światło w przedpokoju.

OLGA Czym ja się tak zaniepokoiłam?.. To pewnie starość.
OLEG (do Maji) Pozwoli pani, że się panią zaopiekuję? (odbiera jej kurtkę, wiesza, odwraca się do matki) Mamusiu?

Maja stoi w koszulce z namalowanym sfinksem.

OLGA (wykrzykuje) Imbir!!!
OLEG Imbir?
OLGA Maja spóźniła się przez imbir!
OLEG Nie. Z powodu gołoledzi.
MAJA …Oczywiście, ślizgawicy… Dobrze, że Oleg jechał tak wolno!
OLGA Nie. Oleg jechał bardzo szybko i cały czas irytował się, że nie da się jeszcze szybciej… Ale, gdyby nie poszedł do sklepu…
MAJA Do sklepu też trzeba chodzić! Ja się cieszę, że spóźniłam się na pociąg, … teraz bardzo się cieszę!
OLGA Imbir – oto co, mnie zaniepokoiło. Imbir – to przyczyna wszystkiego!
OLEG Mamo, po pobycie w Egipcie będziesz już stale chodzić po domu, w futrze?
OLGA (machinalnie rzuca mu w ręce futro i mówi oskarżycielsko) Nigdy nie przepadałeś za imbirem! (zostaje w sukience, na której z przodu piramida, a z tyłu – ankh)
MAJA Olgo, miła, ja się cieszę, bardzo się cieszę, że się spóźniłam!
OLGA Nagle przede mną znalazł się fanatyczny wielbiciel imbiru!
OLEG Mamo, przesadzasz!
OLGA Sam się przyznałeś, że nawet po drodze na lotnisko zajeżdżałeś do wszystkich sklepów w poszukiwaniu imbiru!
MAJA To się zdarza! Kiedyś nawet mnie się zachciało, proszę sobie wyobrazić... Mąż wyprowadził mnie do parku, na spacer, a ja, na oczach wszystkich, zaczęłam gryźć ją …

Pauza.
Oleg i OLGA ze zdumieniem wpatrują się w Maję.

OLGA Kogo pani zaczęła gryźć?
MAJA Jodłę…
OLGA Kto to ta Jodła?
MAJA Jaka Jodła?
OLGA Pani jej nie zna?
MAJA Kogo?
OLGA No, Jodłę!
MAJA Pierwsze słyszę!
OLGA No chyba, mimo wszystko, nie całkiem pierwszy raz…
MAJA Pierwszy raz! Przecież bym zapamiętała…
OLGA No przecież, jeżeli ugryzła ją pani …
MAJA Ugryzłam? Ja? Przecież nie jestem psem…
OLGA Sama pani powiedziała…
MAJA Co?
OLGA Że zaczęła ją pani gryźć!
MAJA Ja? Coś się pani pomyliło!
OLEG Mnie się też wydawało, że pani powiedziała, że przy wszystkich ugryzła Jodłę.
MAJA Gałązkę jodły! No, takie drzewo – jodła!
OLGA (z ulgą) А-а… drzewo… No jasne!
OLEG Teraz wszystko jasne! A po co pani ją gryzła?
MAJA Byłam wtedy w ciąży! A u nas w rodzinie, w kobiecej linii, wszystkie podczas ciąży szaleją! Bez żadnych powodów! W dodatku wtedy mój mąż zakochał się w innej i zaczął z nią popijać.
OLGA Moja ciąża przebiegała spokojnie, praktycznie - idealnie. Tylko bez przerwy płakałam, jeździłam do Rygi i odechciało mi się żyć.
MAJA Tak, u każdej inaczej…
OLGA (do Olega) Ale i tak nic nie jest jasne z tym imbirem! Przyznaj się!
OLEG Przyznać się?
OLGA Po co ci ten imbir? Co ty w nim znalazłeś?
MAJA Właściwie, imbir pomaga. Na przykład na przy niedoczynności wątroby…
OLGA Na marskość? (do Olega) Jesteś chory? Ukrywasz przede mną śmiertelną chorobę?
OLEG Znajdź u mnie, chociaż jeden symptom martwicy! (obejmuje ją) Uspokój się! Mam dla ciebie wspaniałe nowiny.
OLGA Dwa razy pod rząd do Egiptu nie pojadę, nawet nie myśl!
OLEG Jesteś mi tutaj bardzo, bardzo potrzebna!
OLGA Starzeję się. Staję się podejrzliwa, strachliwa… Otrzymałeś to zamówienie w biznes-centrum?
OLEG Jutro, nie, to już dzisiaj, o trzeciej po południu podpisuję umowę.
OLGA Jestem dumna z ciebie. (do Maji) Wyobraź sobie, że Oleg będzie montował sedesy w ogromnym centrum biznesu!
MAJA Jaka to odpowiedzialność!
OLEG Instalacje sanitarne i roboty inżynieryjne w nowoczesnym centrum biznesu. Tak długo walczyłem o to zamówienie!
MAJA Powodzenia! Bez sedesów nie da się zrobić biznesów…
OLGA Jak już stęskniłam się za naszym wygodnym, spokojnym domem! Spodoba się pani u nas, Maju!
MAJA Jestem pewna!
OLGA (wchodzi do pokoju, włącza światło) Jestem w domu. Gdzie mój fikus? Stęskniłam się…

Pośrodku pokoju siedzi w fotelu gumowy, nadmuchiwany, wielki, goły mężczyzna. Olga wydaje okropny, długi jęk.

OLEG (rzuca się do niej) Mamo!
OLGA (zasłania sobą Olega) Uciekaj! Zasłonię ciebie! Szybko! Może mieć broń!
MAJA (łapie parasolkę) Nie zostawię pani! (rzuca się do Olgi)
OLEG Mamo!
OLGA (rozpaczliwie) Pożar!
OLEG Jaki pożar? (biega po pokoju)
OLGA (łapie Olega i ciągnie do korytarza) Jest uzbrojony!
MAJA (do gumowego mężczyzny) Nie ruszać się!
OLGA Pożar!
MAJA Gdzie się pali?
OLEG Gdzie się pali? Mamo, puść!
OLGA Oleg, ostrożnie! To włamywacz!
OLEG Jaki włamywacz? Mamo! To – kukła! (podnosi kukłę, ponownie sadza ją w fotelu)
OLGA Gumowa?
OLEG Gdzie się pali?
OLGA Co się pali?
OLEG Przecież ty krzyczałaś – pożar!
OLGA Nic się nie pali!
OLEG To po co krzyczałaś – pożar?
OLGA Myślałam, że to włamywacz.
OLEG Ale po co krzyczałaś – pożar?
OLGA Żeby sąsiedzi szybciej przybiegli!
OLEG Mamo, z tobą można zwariować!
OLGA Ze mną? Z tobą można zwariować! Kto to? Po co? Skąd?
OLEG Przebacz, zapomniałem uprzedzić. To tak, dla hecy.
OLGA Dla zabawy? Mężczyzna? Goły? Gumowy? Lepiej bym nie wyjeżdżała! (siada)
OLEG Mamo, dramatyzujesz. No, zapomniałem ciebie uprzedzić, przepraszam.
OLGA Czy na pewno o czymś jeszcze nie zapomniałeś mnie uprzedzić?
OLEG Siadajcie wszyscy. Zaraz napoję was herbatą! Coś ten przelot was rozgorączkował. (wychodzi)
OLGA Lot? Już zapomniałam, że dziś rano byłam jeszcze na pustyni! Ja chcę na pustynię! Spacerować z panią godzinami po brzegu i rozmawiać, rozmawiać o naszych dzieciach… Wszystko tutaj nie tak! Jakby panowała jakaś obca atmosfera.
MAJA Z pewnością przeszkadzam.
OLGA Proszę mnie nie porzucać! Wszystko się tutaj zmieniło… (przechadza się po pokoju) Co to za worek? Wcześniej go tutaj nie było! (zagląda do niego i krzyczy)
MAJA (podskakuje) Co się stało?
OLEG (wbiega) Mamo?
OLGA (w wyciągniętych rękach podsuwa mu worek, tragicznie) A to jak wytłumaczysz?
OLEG Co?
OLGA (z intonacją Hamleta, opowiadającego o spotkaniu z duchem ojca) Imbir!
OLEG Mamo, coś twoje nerwy…
OLGA Moje? To cały worek imbiru! A mój syn nocą jeździ po sklepach, żeby dokupić dwieście gramów! To jakaś tajemnica! Przeklęty sekret!
OLEG (zagląda do worka) Rzeczywiście, imbir. Dziwne!
MAJA Prawdę mówiąc, też kupuję imbir. Rzadko, ale kupuję. Czasami nawet używam! A co?
OLEG Rzeczywiście, mamo, co ty właściwie masz przeciw imbirowi? No, kupiłem… Gdzie tu tragedia? To po prostu imbir, a nie narkotyki…
OLGA Powiedziałeś – narkotyki?
OLEG Mamo, oj po prostu…
OLGA Po prostu – narkotyki? Tu się coś wydarzyło, kiedy mnie nie było! Nie poznaję własnego syna! W ciągu tygodnia mi go podmienili! Oleg!

Ela, owinięta w chustę, wychodzi z pokoju Olega.

ELA (sennie, równocześnie z Olgą wymawia) Oleg! Śnił mi się koszmar. Jakaś wariatka ciągle krzyczała „Imbir! Pożar”! Chciała mnie zabić! (rzuca się jemu na pierś)

Scena niema.

OLGA (wstrząśnięta) Dopiero teraz się obudziła?
MAJA (wstrząśnięta) Kto to?
OLGA Nie wiem. Ale zdrzemnęła się tutaj jeszcze przed moim odjazdem.
OLEG (do Eli) Proroczy sen. Kupiłem ci imbir. Ledwo znalazłem. Mówili, że to nie sezon.
ELA (odsuwa się od niego, ze strachem) Imbir? Dla mnie? Imbir?
OLEG Co się dzisiaj z wami dzieje? Imbir! Przecież prosiłaś mnie, abym kupił imbir!
ELA Imbir? Ja? Prosiłam? Nie krzycz na mnie! (szlocha)
OLEG (próbuje ją objąć) Uspokój się proszę, uspokój się…
ELA (wyrywa się, łapie bokserskie rękawice i wali nimi w kukłę) Jak można być tak nieuważnym? Takim bezdusznym? Takim niewrażliwym?
OLGA Nic nie rozumiem, nic!
MAJA A ja, jeszcze mniej, niż pani!
ELA Prosiłam o daktyle! Daktyle!
OLEG Wybacz, proszę, wybacz… Zaraz lecę do sklepu!
MAJA (głośno) Nie trzeba do sklepu!

Wszyscy patrzą na nią.
MAJA Mam daktyle. Zabrałam sobie trochę ze szwedzkiego stołu! (szuka w siatce)
OLEG Mamo, przedstawiam ci…
OLGA Wydaje mi się, że nas już sobie przedstawiałeś, przed tygodniem?
ELA (do Olega) Jeszcze nic nie powiedziałeś?
OLEG (nabiera tchu w piersi) Mamo! My, z elfem…
OLGA (szeptem) Nie…
OLEG Tak.
OLGA (tragicznie) Kiedy?
OLEG Następnego dnia, po twoim odlocie.

Wielka cisza.

OLGA A więc dlatego wysłałeś mnie pod piramidy?
OLEG Mamo, chciałem ci zrobić niespodziankę!
OLGA To ona (wskazuje Elę) – ma być niespodzianką?
OLEG Mamo! Mogłabyś chociać pogratulować!
MAJA O! Są daktyle, i to jakie! Pozdrowienia z Egiptu! (Podaje Eli)
ELA (patrzy ogłupiałą na Maję) Skąd? Jak? Po co?
OLGA (bezbarwnie) Gratuluję!
OLEG Mamo, przecież przez cały wieczór prosiłaś – ożeń się, ożeń…
OLGA (wybucha) Już od roku też prosiłam – napraw kontakt u mnie w pokoju…napraw kontakt… (przez łzy) Wybacz…
OLEG Elf naprawiła.
MAJA Olgo, miła, no, proszę się tak nie przejmować… Syn się ożenił, ale przecież wszyscy są żywi…

Wielka cisza.

OLGA Co teraz robić?
MAJA Jak to, co? U nas, w Rosji, jak nie wiesz, co robić – to trzeba wypić! Wódkę! Prawda, Oleg?
OLEG Wódki? Zmęczony, niewyspany… Przed ważnym spotkaniem…? Tak, nie ma powodu, aby nie wypić. Zaraz polecę!
MAJA Nie trzeba! (wyciąga z siatki butelkę wódki) Kupiłam w wolnocłowym… «Chopin!» Upijemy się kulturalnie!
OLGA Pić? O piątej rano?
OLEG O której pić, ile wypić i co pić – to detale. Najważniejsze, że wszyscy się zgodzili – trzeba wypić. Natychmiast! Przede mną ważne biznesowe spotkanie! Trzeba zdążyć!
OLGA Czy w domu jest cokolwiek do jedzenia?
OLEG Co do jedzenia, to nie gwarantuję, ale na zakąskę - wystarczy!
ELA Póki jechałeś po mamę, upiekłam tort. Pilaw jeszcze został...
OLGA (półgłosem do Maji) Znaczy się, nie zawsze śpi. Chcociaż jakaś pociecha.
OLEG Pilaw o piątej rano? Okropność!
OLGA (żałośnie) O piątej rano zdarzają się gorsze rzeczy, niż pilaw.
OLEG Elf, w takim razie podgrzej go!
ELA Nie mogę! Od samego zapachu staję się gruba.

Oleg i Ela wychodzą.

MAJA Pozwoli pani, że pogratuluję…
OLGA Czego?
MAJA Aż tak się pani nie podoba? Może to tylko pierwsze wrażenie?..
OLGA Pierwsze ledwie przeżyłam! Skąd wziąć siły na drugie? W dodatku, teraz przede mną cała ich seria! Nie, to niemożliwe? Boże, za co?
MAJA Ale, czy oni nas nie słyszą?…
OLGA Całe życie mu poświęciłam!
MAJA Doskonale panią rozumiem, Olgo! Samotnej matce niełatwo wychować dziecko!
OLGA Wszystkiego sobie odmawiałam!
MAJA Tak już w życiu jest… może niepotrzebnie pani sobie odmawiała, ale co zrobić…
OLGA Poświęciłam swoją karierę!
MAJA Oj, jakie nieszczęście!
OLGA Do dziś śni mi się pas-de-deux ze „Spartakusa”… Niech pani sobie wyobrazi, do dziś!
MAJA Och, dzieci, dzieci…
OLGA Do dziś, każdy ranek zaczynam od ćwiczeń!
MAJA Olgo, doskonale panią rozumiem!
OLGA (staje przy poręczy) O, proszę! Raz! Dwa! (wykonuje elementy baletowego tańca) Trzy! Cztery! Noga powyżej metra! Proszę zwrócić uwagę! Pas-de-deux!
MAJA Olgo, ma pani wielki talent!
OLGA Uczyłam się w Teatrze Wielkim … A potem sprzątałam klatki schodowe… Myłam podłogi, zapomniałam się… złapałam się za poręcze i… rrraz! Wszystko dla syna… Wszyscy dookoła zazdrościli – maminsynek… (przez łzy) mamusiny… cichaczem się ożenił… dlaczego?
MAJA Nie chciał pani zdenerwować!
OLGA Prorokowali mi wspaniała karierę! Na dyplomowym tańczyłam w Spartakusie… gorąca namiętność… Wspaniały partner, Desta Todes… Zna pani to nazwisko? Teraz jest światową gwiazdą!
MAJA Cudzoziemiec?
OLGA Etiopczyk!
MAJA Etiopczycy to utalentowany naród. Nasz Puszkin także przecież, z Etiopczyków rozpoczął swoją karierę!
OLGA Czarny, jak noc, piękny, ogromny i wysoki jak bożek, a nie mężczyzna! Jak myśmy z nim… Sala szalała! Brawo, Frygio! Spartakus, brawo! Mąż był zazdrosny!
MAJA Czyj mąż?
OLGA Mój mąż! Wielbiciele wynosili mnie z teatru na rękach!
MAJA A dokąd nieśli?
OLGA Do samego domu! Mieszkałam o dwa kroki. W komunalnym mieszkanku. Nie rozumiem, nie rozumiem… Czyżby myślał, że może mi się spodobać taka narzeczona?
MAJA Może ją kocha?
OLGA Ją? Kocha? Za co?
MAJA Mężczyźni są tacy dziwni… Czasami kochają nas, dosłownie – za nic!

Olga przy poręczy wykonuje ćwiczenia. To ją pociesza.

MAJA W młodości byłam taka ładna… Pani nawet sobie nie może wyobrazić, do jakiego stopnia mój mąż mnie nie kochał! Najpierw zaczął pić, a potem całkiem mnie rzucił, brzemienną… Po czterdziestce machnęłam ręką na urodę, roztyłam się, poddałam starości…Wtedy znowu się z nim spotkałam, a on – pokochał mnie, jak oszalały … Rzucił picie i już dwadzieścia cztery lata żyjemy zgodnie…Kocha, jak młodzieniec!

Wchodzi Oleg i Ela. On niesie tacę z pilawem. Ona – tacę z zakąskami.

OLEG Brawo, mamo!
ELA (wstrząśnięta) Co to?!
OLEG Moja mama to balerina!
OLGA Eks!
OLEG Balerina! Przecież oświadczyć „była balerina”, to, jakby powiedzieć – „były ptak”! Nie ma „byłych ptaków”!
ELA (tak szybko wsuwa tacę Maji, że ta ledwie zdąża ją przyjąć) Ja też tak chcę! Proszę mnie nauczyć! (staje u poręczy) Jak to pani…? Proszę pokazać, natychmiast proszę mi pokazać! Ja chcę tak samo! (próbuje powtarzać ruchy, ale jest zbyt krągła i niezgrabna, żeby wysoko i ładnie wznieść nogę)
OLEG Brawo, elfie! Masz talent!
ELA Nauczę się! (do Olgi) Pomoże mi pani?
OLGA (sucho) To już – beze mnie! Nie sądzę, aby to było pani emploi! Eks-balerina i przyszła balerina – dwa grzyby w jednym barszczu. Za dużo, jak na naszą małą rodzinę!
OLEG Mamo!
MAJA (pośpiesznie) Wódka już na stanowiskach! Kieliszki nie będą czekały! Proponuję wypić za wzajemne zrozumienie! Wszystko pozostałe - kupimy!
OLGA Moim zdaniem, Olegowi nalano za dużo!
OLEG Mamo, należę do tych ludzi, którym – nawet jeżeli za dużo nalano – to z pewnością wypiją.
ELA (do Olega) Już tak się nie chwal! Alkoholizm zawsze zaczyna się na wesoło. Coś o tym wiem!
OLEG Nadmierne pożycie nie unieważnia samego spożycia! Proponuję w końcu spożyć! (wypija jednym haustem)
OLGA Oleg!
MAJA Niech się pani nie denerwuje, Olgo! Mój mąż to nie tyle pił, co razem z naczyniem łykał. Wie pani jak skończył?
OLGA Mogę sobie wyobrazić!
ELA A ja - wiem!
MAJA Był już z niego taki nałóg, że został przewodniczącym Towarzystwa Abstynentów! Pośmiertnie.
OLGA Po czyjej śmierci?
MAJA Po swojej śmierci!
OLEG Kim został?
MAJA Przewodniczącym Towarzystwa Abstynentów!
OLEG Gdzie?
MAJA Co - gdzie?
OLEG No, to Towarzystwo Abstynentów?
MAJA U nas, w Czelabińsku. Gdzie jeszcze miałoby być?
OLEG A co? On taki – honorowy - przewodniczący?
MAJA Oczywiście, że honorowy. Żadnej pensji nie bierze. Prowadzi zebrania, narady, gazetę wydaje. Wszystko w czynie społecznym. No i niech mu tam! Niech będzie tylko honorowym. Nie zarabia, ale przecież także nie przepija.
OLEG A kto umarł?
MAJA Mój mąż.
OLEG To kto jest przewodniczącym?
MAJA Mąż!
OLEG Czyj?
MAJA Mój.
OLEG To znaczy, że jeden umarł, a następny jest przewodniczącym?
MAJA Przez całe swoje życia tylko raz wyszłam za mąż. Najpierw zmarł, a potem został dopiero przewodniczącym. Podczas reanimacji miał widzenie! W ogóle, to umierał dwa razy. Ale dopiero po drugim razie do niego dotarło. Za pierwszym razem rozbił się w samolocie. Wyciągnęłam go ze śmierci, przecież jestem pielęgniarką… A on mnie później, brzemienną, rzucił. Inna go mi odbiła. Wtedy zaczęli razem popijać!… Kiedy córka skończyła dziewiętnaście lat, pojawił się. Przyszedł wprost na urodziny, pijany w trupa. Spotkanie ojca z córką było pierwsze i krótkie. Przegoniła go. Było to w grudniu. Zamarzł, znaleźli go i powiadomili mnie, że nie żyje… Rzuciłam się na tę jego śmierć jak na faszystowski bunkier, cały swój czas mu poświęciłam, no i wychuchałam go, wyciągnęłam, tylko nogę stracił… Nogę i córkę…
ELA Chrystus zmartwychwstał tylko raz, a pani mąż, jak słyszę, dwukrotnie?
MAJA Ocknął się, otworzył oczy, spojrzał na mnie, spuchniętą, rozczochraną, wściekłą po tej walce o jego życie i ledwie wymamrotał: Wybacz mi, durniowi… Kocham ciebie… A ja szlochałam i mówiłam mu: stra… straciliśmy nogę … A on tak, ledwie-ledwie wyszeptał: To nic! Znaleźliśmy coś znacznie ważniejszego…” I wesoło się uśmiechnął! Wyobrażacie sobie?
OLGA A córka to jak?
MAJA A córka… córka odeszła… Od czasu do czasu, od obcych, coś o niej się dowiaduję … Ale czekamy na nią, czekamy…
OLGA Mąż Maji to wspaniały człowiek. O, wysłał ją do Egiptu! Taki prezent podarował jej na jubileusz!
OLEG Proponuję wypić za jubileusz! Albo, może, najpierw za męża?
MAJA Wypijmy za moją córkę, jeżeli nikt się nie sprzeciwia!
OLEG Gdzie ona jest?
MAJA Tu, w Moskwie.
OLEG Tutaj? To dlaczego jeszcze nie jest z nami? Zadzwońmy po nią!
ELA Nie będziemy dzwonić! A ty idź pospać, jeżeli już ciebie bierze!
OLEG Nigdy, nigdy nie bądź o mnie zazdrosna o świcie!
MAJA To prawda, czas przekąsić czymś na gorąco! Panie Olegu, nałożę panu pilawu!
OLEG Nie! Umówiliśmy się – w dni robocze pilaw, a na święta - coś smacznego!
OLGA Przez cały ten tydzień jadłeś tylko ryż?
OLEG Od dawna chciałem zrozumieć Chińczyków!
MAJA Szanuję Chińczyków. Za liczebność, no i w ogóle. Olgo, nałożyć pani pilaw?

Olga w rozterce, Maja nakłada jej ryż nie czekając na odpowiedź.

OLGA Zapach jakiś …specyficzny.
OLEG Nabrał… w ciągu tego tygodniu!
OLGA Coś mi przypomina…
MAJA (próbuje) Świeży…
OLEG Trzymaliśmy w zamrażalniku! Spróbuj! A nuż spodoba ci się?
OLGA (próbuje odrobinkę) Z czym on jest?
ELA Z rodzynkami!
OLGA Kutia! Czy jesteśmy na stypie, czy co?
OLEG Mamo!
OLGA Bardzo smaczne! Jestem zachwycona!
OLEG Od tego zachwytu, aż ci buzię wykręciło? Dotąd takich objawów nie widziałem!
MAJA Оlgo, przecież nikt tutaj nie uważa, że ten pilaw jest jadalny! Nadaje się tylko na zakąskę! Niech pani łyknie trochę czystej…
OLGA Nie piję wódki.
MAJA (szczerze zdumiona) Dlaczego?
OLGA Tak mnie wychowano!
MAJA Oj, to źle panią wychowano! Jak można nie pić wódki? To niepatriotyczne! Przecież picie wina wspiera gospodarkę innych państw. A nasza gospodarka, sami wiecie - rachityczna! Pamięta pani „Rzeczpospolitą babską”? Jakie babki! Piły i korony im z głowy nie spadły!
OLGA Nie spadła, mówi pani? (nalewa sobie wódki i jednym łykiem wypija.)

Wszyscy patrzą na nią.

OLEG Brawo, mamo! Prosimy o bis!
MAJA O, jaki junak z pani! Teraz - zakąsimy!
OLGA (momentalnie pod datą) Wszystko jedno! Można podawać pilaw z baraniną, wołowiną, kurczakiem… chociaż to ostatnie to już tylko kompromis… Ale z rodzynkami – to kutia, a nie pilaw. Rzeczy należy nazywać swoimi imionami!
ELA Nie jem mięsa!
OLGA Zupełnie?
OLEG Właśnie, teraz też nie jem mięsa. W ogóle. Ani-ani! Nawet nie próbuj robić!
OLGA Nie jesz mięsa? (do Eli) Wciągnęła go pani do jakiejś sekty?
ELA Mnie ich żal.
OLGA Jasne!
ELA Cielaczków, baranów, kurcząt także… mają takie krzywe nóżki, machają skrzydełkami, a odlecieć nie mogą… (łapie się za gardło, wstaje i wybiega)
OLGA Gotuje jeszcze gorzej, niż je.
OLEG Brawo, mamo! Pierwszy raz w życiu widzę, kiedy jesteś niesprawiedliwa. Za to trzeba wypić!
OLGA Już wypiłeś za dużo, stałeś się zupełnie innym człowiekiem!
OLEG Ale ten inny – też chce wypić.
OLGA Trzeba wiedzieć, ile można wypić, Oleg!
OLEG Zgadzam się. Obowiązkowo trzeba znać miarę, w innym przypadku ryzykuje się, że wypije się za mało! (wypija i machinalnie zakąsza) Ten kurczak to jeszcze z moich urodzin! Nieźle się zadomowił!

Wraca Ela Oleg wstaje na jej powitanie, obejmuje i całuje.

OLEG Już ci lepiej, Elfie?
ELA (gwałtownie go odpycha) Kłamca! Zdradziłeś mnie!
OLEG Elfie, no, co ty?
MAJA (podnosi się) Dziewczynko ty moja, co z tobą?
OLGA (do Maji) A ja już sobie podchmieliłam! Strzelimy sobie jeszcze po jednym!
OLEG Elfie!
ELA Nie kłam!
OLEG Ja?!
ELA Czuję! (obwąchuje go)
MAJA To nieporozumienie! Olga zakochała się w Egipcie w olejku lawendowym… Oleg ją objął, dlatego…
ELA Olejek lawendowy nie pachnie kurczakiem!
OLEG Masz absolutną rację!
ELA Tak źle się czuję, a ty w tym czasie… kurę sobie?
OLGA Olegu, jak mogłeś?
OLEG Wybacz, to przypadek… chwilowa słabość… Zupełnie mnie do niej nie ciągnęło…o tylko jeden, jedyny raz… … nawet nic nie poczułem…
ELA Mnie jest niedobrze, a ty nawet niczego nie czujesz!
OLEG Wybacz! Ostatni raz! Więcej już nigdy nie pociągnie mnie do żadnej kwoczki! Nawet do kaczusi, czy indyczki… Chroń mnie też, Panie, od macior, czy krów! Przysięgam!
OLGA Dosyć przelewania naszych dolarków na młyńskie koła winnic imperialistów! (wypija wódkę) Wódka – to brzmi dumnie!
MAJA Herbata – też! Tym bardziej, że Elka upiekła tort!
ELA Przecież dobrowolnie wyrzekłeś się mięsa! Więc kłamałeś? Ale po co?
MAJA Mężczyźni czasami kłamią, jedynie dla podtrzymania formy! Gdzie tort?
OLEG (do Eli) Wybaczyłaś?
ELA Przyniosę tort! (wychodzi)
OLEG Tort jest wyjątkowo smaczny! Wszystkich surowo ostrzegam!
MAJA Z czego?
OLEG Na oczy go nie widziałem!

Wraca Ela z tortem.

OLEG (podlizuje się) Elfiku! Co znajdziemy w torciku?
ELA Marchewkę!
OLEG Z marchwi? Wstrząsające!
MAJA Marchewka jest zdrowa! Ma dużo karotenu!
OLGA A ten tort – to dla jedzenia, czy na zakąskę?
OLEG Mamo!
ELA Bardzo się starałam i… denerwowałam.
OLEG Dla mnie największy kawałek!

Olga nakłada mu kawałek tortu.

OLEG Mamo, prosiłem o duży kawałek, a nie większą część tortu! Przecież nie jestem tutaj sam!
MAJA Jedzcie, na zdrowie. A ty, Olegu, nie bój się – ja już się najadłam.
OLGA Ożeniłeś się, to teraz jedz!
MAJA Czym ty się zajmujesz, Ela?
OLEG Strzelaniem, karate, świetnie prowadzi samochód.
OLGA Kiedy pani na to znajduje czas? Przecież u pani nie bywało przerw pomiędzy kolejnymi mężczyznami?

Cisza.

MAJA Pracujesz?
ELA Od dziesięciu lat dostarczam bryki z Niemiec, na sprzedaż.
MAJA Sama, za kierownicą? Z Niemiec do Moskwy? To bardzo niebezpieczne!
ELA Teraz to już nie ma ryzyka. Z Rostoku do Finlandii płynę promem, stamtąd do Petersburga na drodze spokój, a z Petersburga do Moskwy to już w ogóle porządek. Ale wcześniej, kiedy trzeba było jeździć przez Białoruś, w dziupli trzymałam ukryty pistolet. Po przejechaniu granicy od razu go wyjmowałam. Kiedyś, na pustej drodze zatrzymywał mnie krawężnik. Patrzę, a u niego spod furażerki wystaje warkoczyk. Była już wtedy wolność, i to tyle, że aż się źle od niej robiło, ale nigdy nie taka, aby gliniarz z warkoczykiem chodził! Dodałam gazu. Do posterunku były jeszcze ze dwa kilometry, gdy zaczął mnie spychać na pobocze dżip. Wtedy właśnie przydał mi się pistolet.
OLGA (szydzi z niewinnym wyrazem twarzy) Mam nadzieję, że nie ożeniłeś się pod lufą pistoletu?
OLEG Mężczyzn uniżono już ostatecznie. Ale tak, za darmo, się nie poddamy! (podchodzi do kukły) Wypijemy za kobiety! Ej, za kobiety pije się stojąc! Ty, co, nie zrozumiałeś aluzji? Wstawaj! (próbuje go wyprostować) Damy wybaczą, pewnie ma lumbago!
OLGA Olegu, nigdy nie widziałam ciebie aż tak pijanego.
OLEG Ja ciebie też! Wydaje mi się, mamo, że wypiłaś więcej, niż możesz!
OLGA Ale mniej, niż zaplanowałam! I nie śmiej robić mi uwag! Lepiej pomyśl o sobie!
OLEG Tak, mam pewne słabostki, ale teraz nie o nich mowa!
MAJA Poza tym, cóż to za pijaństwo, jeżeli następnego dnia nie ma czego się wstydzić?
OLGA Będzie czego! Bardzo szybko! A wstydzić się nie ja będę!
OLEG Mamo, nawet nie spytałaś o swój fikus! A elfik, nawiasem mówiąc, wychuchała go, nocami nie spała, niańczyła, jak niemowlę…
OLGA (wstaje) Gdzie on jest?
ELA (tryumfalnie) Zaraz, zaraz, nawet nie pozna go pani! (idzie po fikus)
OLEG Stój! Ja sam!
ELA (do Olega) Siedź! To ja dokonam uroczystego wniesienia!

Oleg i Olga siadają.
Ela wynosi fikus w wielkiej donicy.

OLEG (wstaje) Nie wynoś go naprzód nogami! To przynosi pecha! (próbuje odebrać roślinę)
ELA (nie daje) Nie ruszaj!
OLEG Oddaj!
ELA Nie oddam! Przywiązałam się do niego! Pani Olgo, będzie pani zachwycona!

Fikus upada, doniczka rozbija się.

OLGA Ona… ona… po prostu znęca się nade mną! (schyla się nad fikusem i płacze)
OLEG Mamo! No, po co ty, tak?
OLGA Będziesz się jeszcze wstydził! Jeszcze pożałujesz, że ze mną tak postąpiłeś!
ELA (do Olega) Przecież to ty mnie popchnąłeś! Ja bym nie upuściła!
OLEG (do Eli) Chociaż raz spróbowałabyś pomyśleć nie tylko o sobie!
ELA Nie cierpię pijanych!
OLEG Od kiedy? Alkoholik, narkoman, zapoznany geniusz, przeciętniak… Do której kategorii ja należę?
OLGA Durni!
ELA (razem z Olgą ) Dureń!
MAJA Kiedy dwoje mówią, żeś pijany, to idź i śpij! Olgo, miła, proszę się uspokoić! Trochę się połamał…zaraz go do rondelka… Gdzie miotła? Oleg, gdzie miotła?

Ela przynosi miotłę i szufelkę.

OLEG Mamusiu, no, nie płacz… Co mam zrobić, żebyś nie płakała?
OLGA (opędza się od niego, próbuje się opanować) Za co? Za co? I nie ma żadnego wyjścia!
OLEG Wyjście zawsze jest! Maju… Przepraszam, zapomniałem pani patronimik?
MAJA Iwanowna.
OLEG Dziękuję. Teraz… zapomniałem pani imię.
MAJA Maja.
OLEG (zamyśla się) Nie można by wszystko razem?
MAJA Maja Iwanowna.
OLEG Zapamiętałem! Oto, co pani powiem. Niech pani zostanie tutaj, zamieszka z nami! Na za-awsze!
MAJA Zostanę, zostanę, a teraz niech pan idzie spać!
OLEG Nie, ja mówię poważnie! Bez pani my we troje nie przeżyjemy ani dnia!
ELA Odchodzę! Na twój widok robi mi się słabo! (trzaska za sobą drzwiami)
OLEG Oto kobieca logika! A wszystko – przez kurę! Żal kurki, krzywołapej… ze skrzydełkami… bardzo żal! Ale przecież nie urządzę jej zmartwychwstania! To co robić? Wyrzucić? Ale wtedy – jaki sens miała śmierć tego drobiu? Dla jakiej idei kwoka zginęła?

Maja zajmuje się fikusem.

OLEG Albo fikus? To już nie fikus, a cała ideologia! Ludzie dalej walczą i giną – dla idei!
(do kukły) Powierzam tobie damy! Ty, przyjacielu, dzisiaj przesadziłeś… Już nawet wstać nie możesz! A ja idę do żony. Czy mówiłem wam, że jestem żonaty?
MAJA Mówiłeś, mówiłeś! Idź spać!
OLEG Jaki ten pokój wąski! Gdzie w nim trotuar? Nic, nic, widzę tu jakąś ścieżkę… A ja po mosteczku, po zielonym sobie podrepczę! (idzie do swojego pokoju, trzymając się poręczy i próbując zrobić pas).

Kobiety w milczeniu patrzą za nim, dopóki nie znika w pokoju.

MAJA Nuż naprawdę odejdzie?
OLGA Odejdzie? Ona? Jestem z natury optymistką, ale nie do takiego stopnia! (zbiera resztki fikusa) Boże mój, Boże mój, nigdy się nie kłóciliśmy…
MAJA Nasza macierzyńska powinność – cierpliwość.
OLGA Pościelę pani w moim pokoju. Sama położę się tutaj.
MAJA A ja na razie posprzątam.

Olga odchodzi do swojego pokoju. Maja sprząta ze stołu i odnosi naczynia do części kuchennej, za przegrodę.
Z pokoju Olega wygląda Ela, widzi, że nikogo nie ma, wychodzi. Jest w futrze, ma wielką torbę. Podchodzi do kukły.

ELA Niech zostanie sobie ze swoją mamusią! My tu jesteśmy niepotrzebni. Znowu odchodzimy! (obejmuje go, zębami wyrywa zatyczkę, kukła wypuszcza powietrze) Ciągle w drodze – widać to moje przeznaczenie! Tam i z powrotem. Na żadnym końcu tej drogi nikt na mnie nie czeka, nikt się nie ucieszy… Droga?

Maja wychodzi z miotłą, widzi Elę, zatrzymuje się.

MAJA Dokąd?
ELA Nie przeszkadzaj!
MAJA Widzisz – należy zostać. Nie można przecież ciągle zaprzepaszczać swojego życia?
ELA (układa sflaczałą kukłę do torby) Co ja jej zrobiłam? Dlaczego mnie nienawidzi?
MAJA Widzisz, tak się zdarza. Ale ona jest bardzo dobra.
ELA Taka wyrafinowana, że chyba nawet czekoladki je widelcem i nożem. A sama jest tak ponętna, jak kuchenny fartuch!
MAJA Słuchaj. Jest matką mężczyzny, którego kochasz.
ELA Bokiem mi wyszedł! Maminsynek.
MAJA Tak, maminsynek! Ale zdecydowała się ożenić się z tobą, wbrew opinii mamusi. Tak, to maminsynek! Uwielbia matkę. A ta na to zasługuje, ty zaś – otrzymałaś jego uwielbienie za nic. Dostałaś jego miłość darmo, bo on jest maminsynkiem i nie umie inaczej. To właśnie matka nauczyła go kochać.
ELA Ona jest moim wrogiem! Jak powinnam postąpić?
MAJA Powinnaś – jak zawsze, bo to jedyne godne wyjście – pokochać swojego wroga.

Ela w futrze, ciągnie torbę za sobą, robi malutki krok w stronę Maji. Maja szybko obejmuje ją i przyciska do piersi.

ELA Postarzałaś się!
MAJA Ty też!
ELA Od razu ciebie poznałam!
MAJA Ja też.
ELA Jak żyjesz?
MAJA Co tam, życie? Życie jest tylko jedno. Nie wolno ci z nią tak postępować!

Z naręczem pościeli wychodzi Olga. Ubrana w wielki, wygodny, domowy szlafrok. Zatrzymuje się i patrzy na Maję i Elę.

ELA (widzi ją) Powinna pani jak najczęściej jeździć do Egiptu! To znaczy, z opalenizną pani bardzo do twarzy.
OLGA Co? Dziękuję.

Ela odchodzi do pokoju Olega. Niezręczne milczenie.

OLGA Pościeliłam pani w swoim pokoju.
MAJA Co? Dziękuję.
OLGA Jaka za okropna noc!
MAJA Ranek.
OLGA Co?
MAJA Noc się skończyła. Świta. Wszystko zaraz się uspokoi.
OLGA (wystraszona) Coś tu nie tak!
MAJA Wszystko się ułoży…
OLGA Nie, znowu coś nie tak! (wykrzykuje) Gdzie się podział?
MAJA Napił się i śpi.
OLGA Ten, gumowy, gdzie się podział? Zwariuję!

Z pokoju Olega rozlega się jego krzyk i jęk… Olga rzuca się do jego drzwi.

OLGA Co się stało?
MAJA Sami sobie poradzą…

Olga zatrzymuje się niezdecydowana. Znowu jęk Olega, coś upada.

OLGA Ona dłonią cegły rozbija! A on jest pijany! (otwiera drzwi, zamiera na progu) Co to jest? (wstrząśnięta) Oni… się pokaleczą!

Głośny jęk i okrzyk Olega.
Maja dokładnie zamyka drzwi.

OLGA (w szoku, pada na kanapę, po chwili) Mój chłopczyk, przecież mu tak niewygodnie!
MAJA Dobrze, że nas nie zauważyli.
OLGA Co to ma znaczyć?
MAJA Miłość. Niech pani sobie przypomni swoją młodość!
OLGA Nic takiego nie było! Mój mąż pięknie mnie adorował! Przez trzy lata!
MAJA Inne czasy – inne tempa.
OLGA Wzięlibyśmy ślub wcześniej, ale jego mama się sprzeciwiała. Jej się nie podobało, że kształcę się na balerinę. Wydawało się jej, że wszystkie artystki są lekkomyślne. Między nami wszystko było bardzo poważne i czyste. Przy jego mamie nie śmiałam go nawet za rękę wziąć. On był taki dumny, że jestem baleriną. Raz to nawet na strzępki porwał mój trykot, baletki, i resztę… z zazdrości… Miłość… Takiej, ich miłości – ja nie rozumiem…
MAJA Tak, ich miłość… to jak TGV, czy inny superekspres…
OLGA Ten ekspres przejechał przez moje życie! Nie, nie poddam się. Albo ja, albo ona - zaraz mu to powiem!
MAJA Proszę mi wybaczyć, Olgo, ale wydaje mi się, że akurat teraz, to byłoby – odrobinkę - nie na miejscu...
OLGA Ma pani rację – już mu więcej nie jestem potrzebna. Już mnie nie kocha. Może nawet nienawidzi?. To oczywiste.
OLEG (owinięty w prześcieradło, biegiem wyskakuje ze swojego pokoju) Mamo! Mamo! (rzuca się do Olgi) Potrzebuję ciebie! Pomóż! Nie wiem, co mam robić… Nie wiem, jak… (widzi Maję) Pomożecie?!

ххх

Ranek, a może nawet dzień. Za oknem pada śnieg. Maja, ciężko stąpając, przemierza pokój. Olga, w eleganckim kostiumie, także chodzi tam i z powrotem. Kiedy kobiety spotykają się na „skrzyżowaniu” – zatrzymują się, patrzą na siebie, ale nie wiedzą, co powiedzieć, wzdychają i dalej maszerują, każda swoją drogą.

OLGA (podczas jednego ze spotkań na „skrzyżowaniu”) Może…
MAJA Nie wypada…
OLGA Kiedy ostatnio?
MAJA Nawet nie minęło dziesięć minut…
OLGA Tylko dziesięć? Niemożliwe! Przynajmniej kwadrans… Mógłby Oleg zadzwonić!
MAJA Pewnie jest przy niej.
OLGA Obecny przy porodzie?
MAJA Zdaje się…
OLGA Jak on to przeżyje?

Znowu maszerują.

OLGA (nie wytrzymuje pierwsza) Już można dzwonić!
MAJA (przez telefon) Informacja? To znowu my. (do Olgi) Jeszcze nic nie wiedzą. (do słuchawki) Nie zechciałaby pani pójść tam i spytać? Proszę mnie nie wyzywać, przecież tylko poprosiłam! Proszę nas zrozumieć! Ona ma już czterdzieści trzy lata, a to jej pierwszy poród. Przedwczesny. Przepraszam. Przepraszam. (odkłada słuchawkę)
OLGA Pojedziemy tam! Boję się. Mam złe przeczucia.
MAJA To ze strachu. Miała pani ostatnio sporo nerwów, Olgo.
OLGA Maju, Bóg mi panią przysłał, inaczej być nie może… A może… może pomodlić się?
MAJA Na pewno nie zaszkodzi!
OLGA Ale… zapomniałam, przecież jestem ateistką…
MAJA Wątpię, by On zwracał na to uwagę!

Olga odchodzi do swojego pokoju, wraca z wielką fotografią w ramce, podaje ją Maji.

OLGA Proszę potrzymać!
MAJA (patrzy na fotografię) Poznaję, poznaję… Pani… zupełnie się nie zmieniła… A to – pani małżonek…
OLGA Tak, ojciec Olega…. Ja… nigdy się nie modliłam… ikony nie mam… Jakoś mi tak wstyd, bezpośrednio się zwrócić… Wie pani, zawsze bałam się wszystkich szefów … Myśli pani, że On jest…?
MAJA Jest!
OLGA Skąd pani ma pewność?
MAJA Po prostu wiem. Zawsze wiedziałam.
OLGA Krępuję się tak bezpośrednio do niego się zwrócić… Lepiej – przez mojego męża… można?
MAJA To nieważne.
OLGA (patrząc na fotografię) Olegu! (do Maji) Także miał Oleg na imię. W jego cześć nazwałam syna. Olegu! Ty… ty, pewnie, jesteś na bieżąco? Proszę, poproś tam… Niech dzieciątko urodzi się zdrowe, a poród niech będzie udany… Jeśli tam nie ma to znaczenia, chciałabym dziewczynkę… Do teraz tęsknię za tobą…Brakuje mi … ciebie… Syn już wyrósł… też, na pewno, o tym wiesz… Poproś, niech mu się życie ułoży… Zostaniesz dziadkiem…No, to wszystko…

Dzwoni telefon. Maja wzdraga się i upuszcza fotografię. Szyba się rozbija.

OLGA (wykrzykuje) Oj, to będzie pech!

Obie patrzą na telefon i boją się podejść. Potem rzucają się do niego, obie równocześnie.

OLGA (pierwsza łapie za słuchawkę) Halo! Tak… Tak… Tak…
(odkłada słuchawkę i milczy) No, dlaczego? Dlaczego nic na tym świecie się nie zmienia?
MAJA Co?
OLGA Wnuk!
MAJA Chłopczyk?
OLGA Tak.

Cisza.

MAJA Pani chciała dziewczynkę?
OLGA Ja?! Nigdy! Dwa kilogramy, dziewięćset gramów, pięćdziesiąt centymetrów. Jakie szczęście!
MAJA Dwa kilogramy! Dziewięćset gramów! Pięćdziesiąt centymetrów! Olbrzym!
OLGA (z powątpiewaniem) Olbrzym?
MAJA No, jak na wcześniaka …
OLGA Boże, jak ja go kocham!
MAJA (gwałtownie ją obejmuje) Gratuluję! Jakie szczęście! Jakie szczęście! Pani płacze?
OLGA Ze szczęścia!
MAJA Jak ona się czuje?
OLGA Nie spytałam! Oj, jaka głupia jestem! Przecież jest bohaterką! Rodzić, mając czterdzieści trzy lata! Oleg powinien ją na rękach nosić, pyłek sprzed nóg zdmuchiwać! Pojedźmy do niej!
MAJA Natychmiast!
OLGA (podnosi fotografię i zbiera kawałki szkła) Wstawię nową szybkę. To nic! (patrzy na fotografię) Wybacz! Dziękuję ci!
MAJA Kupimy owoce!
OLGA I kwiaty! Gdyby tylko wiedzieć, jakie ona lubi?
MAJA Irysy!
OLGA Irysy?
MAJA Od dzieciństwa uwielbia irysy!
OLGA Jak to cudownie, jak wspaniale, jak szczęśliwie, że pani spóźniła się na pociąg!

Ubierają się. Olga nagle nieruchomieje.

MAJA Olgo, co się pani stało?
OLGA Mam takie uczucie, jakby pępowinę przecięli dopiero w tej sekundzie… Jakby mój syn oddzielił się ode mnie dopiero w tej chwili!
MAJA Kiedyś powinno było do tego dojść.
OLGA Ani się nie smucę, ani mnie to nie boli.
MAJA To - życie.
OLGA Jestem taka szczęśliwa, jakbym znowu była młoda i cały świat stał przede mną otworem… To jakiś cud! Jeszcze nie widziałam maleństwa, ale już wiem, - nigdy nikogo bardziej nie kochałam, niż to dziecko. Jak pani myśli, pokażą nam go dzisiaj?

Do mieszkania wchodzi Oleg. Załamany.

OLGA Olegu! Jak tam Ela?
OLEG (sucho) Z nią wszystko w porządku.
OLGA Byłeś przy niej, kiedy rodziła?
OLEG Obok.
OLGA No, jak? Widziałeś, jak rodziła?
OLEG Nie widziałem.
OLGA Wyszedłeś?
OLEG Upadłem.
OLGA Gdzie upadłeś?
OLEG Zemdlałem, upadłem na podłogę!
OLGA (obejmuje go) Gratuluję ci! Proszę, proszę, nie gniewaj się…
OLEG Mamo, wybacz, śpieszę się.
OLGA Zajechałeś, żeby nas powiadomić? Teraz znowu do niej?
OLEG Zapomniałaś, mamo, że dzisiaj podpisuję umowę w centrum biznesu. Muszę się przebrać. (odchodzi do swojego pokoju)
OLGA W takiej chwili nie zapomniał o swoich sedesach?
MAJA Może podczas upadku uderzył o coś głową?
OLGA Albo przedenerwował się, i trochę zwariował…
MAJA Moim zdaniem – na odwrót. Jest zbyt normalny… Jeszcze go aż tak normalnego nie widziałam. Aż strach!
OLGA Ja też się boję. Nie rozumiem… Dziecko zdrowe, Ela też w porządku… Na mnie się gniewa! Musimy się pogodzić! Nie umiem… Przecież wcześniej nigdy się nie kłóciliśmy!
MAJA Może chciał córkę? Mężczyznom się to zdarza… Chociaż, z zasady, to częściej chcą syna…
OLGA Jestem pewna, że chłopczyk, czy dziewczynka, to Olegowi nie robi najmniejszej różnicy.

Ze swojego pokoju wychodzi Oleg, w garniturze. Nie patrząc na kobiety chce opuścić mieszkanie.

OLGA Oleg!
OLEG Spóźnię się! Wrócę za półtorej godziny.
OLGA Nie wracaj! Wszystko przecież rozumiem! Jedź prosto do Eli!
OLEG Po co? Przecież dopiero stamtąd odjechałem.
OLGA Jak to – po co?! My z Mają teraz zaraz też tam pojedziemy…
OLEG Po co?
OLGA Może uda się … choć na sekundkę… spojrzeć…
OLEG Na kogo?
OLGA Oleg! Masz syna!
OLEG Ja?
OLGA Nie rozumiem! Wystraszyłeś mnie!
OLEG Lepiej powiedzieć wszystko od razu! Tak, Ela urodziła chłopca. Ale, jak się okazało, ja z tym nie mam nic wspólnego.

Cisza.

OLGA Nic nie rozumiem …
OLEG Po prostu – jestem idiotą! Kosmicznym głupcem! Dlaczego ciebie nie posłuchałem? Jak zawsze miałaś rację! Wybacz mi, proszę! Dziecko nie jest moje!
OLGA Ela to powiedziała?
OLEG Ela? Nie, twierdzi, że dziecko jest moje… Wbrew oczywistym faktom!
OLGA To dlaczego wątpisz?
OLEG Wątpię? Nie wątpię! Jestem pewny!
OLGA Dlaczego?
OLEG Zupełnie nie jest do mnie podobny!
MAJA Na razie to w ogóle nic nie wiadomo, do kogo jest podobny!
OLEG Ale dokładnie widać, że do mnie podobny nie jest!
OLGA Przecież to nieważne, do kogo jest podobny, najważniejsze, żeby był zdrowy!…
MAJA Oleg, ani jeden mężczyzna nie może do końca być na sto procent pewny, że dziecko nie jest jego!
OLGA Ja też jestem pewna – dziecko jest nasze!
OLEG Nie!
MAJA Ale Ela nie mogła skłamać!
OLEG Mamo! Wybacz, wybacz mi, sprawiłem ci tyle goryczy! Przebacz, że nie słuchałem się ciebie! Jak to teraz przeżyjesz? Ty, taka nieskazitelna, wierna, szczera, prawdomówna! A ja… to ja jestem przyczyną twoich cierpień! Jak mogę odkupić swoje winy? Powiedz, mamo! Wszystko zrobię dla ciebie!
OLGA Pojedziemy do niej!
OLEG Nie! Więcej nie przestąpi progu tego domu! Nie denerwuj się, mamo! Nigdy więcej już jej nie zobaczysz!
OLGA Nie! Oleg, nie możesz teraz z nią się rozejść!
OLEG Mogę.
OLGA Ja.. jestem temu kategorycznie przeciwna!
OLEG Przeciwna? Ty?! Dlaczego?
OLGA Dlatego, że… dlatego, że… ona i tak nikomu nie była potrzebna! A z dzieckiem, tym bardziej! W ogóle nie jest przystosowana do życia, oboje zginą!
MAJA Nie zginą!

Cisza.
Oleg i Olga patrzą na Maję.

OLGA No… no… Nie poradzi sobie, przecież jest… nieżyciowa. Będzie woziła go w samochodach z Niemiec do Moskwy! Albo zostawi go pod opieką tego gumowego …!
MAJA Niech się pani, Olgo, nie denerwuje. Zawiozę ją, z jej dzieckiem, do Czelabińska.
OLEG Pani?
MAJA Wychowamy go, niech się pani nie denerwuje!
OLGA Pani ma zamiar wychowywać mojego wnuka?
OLEG To nie twój wnuk, mamo! Ani nie mój syn!
MAJA Sami już sobie decydujcie, kim on jest dla was. Bo ja to dokładnie wiem, że to mój wnuk!
OLGA Pani wnuk?
OLEG Nie rozumiem!
MAJA Długo szukałam mojej dziewczynki, drugi raz nie dam jej zniknąć! Kiedy miała dziewiętnaście lat odeszła z domu, a mając czterdzieści trzy lata - wróci!
OLGA Odeszła z domu? Wróci? Nic nie rozumiem! Ale… ale… ja nie chcę jej stracić! Mój wnuk!
OLEG Mamo!
OLGA Nie, tu trzeba wszystko powyjaśniać!
OLEG Nic nie trzeba wyjaśnić!
OLGA Ale to mój wnuk!
OLEG Nie ma z tobą nic wspólnego, mamo!
OLGA Ale ja chcę zobaczyć… ją i… dziecko!
OLEG Po co?
OLGA Dlaczego za mnie decydujesz?
OLEG Dobrze! Decyduj sama – albo ona, albo ja!

EPILOG.

Ten sam pokój. Zalany słonecznym światłem, okno uchylone, słychać ptaki. Na stole, w wazonie bazie. Na szyi gumowej kukły naszyjnik z grzechotek i jaskrawych kuleczek. Obok niego – wózek dla dziecka. Trzy nasze damy, w dresach, zajmują się gimnastyką przy poręczy. Ela, odchudzona, wypiękniała, wygląda oszałamiająco.

OLGA Ela! Plecy równo, szyję wyprostuj, trzymamy plecy, trzymamy! Maju, brzuch - wsiebie, a stopy od siebie… podnosimy stopy, wyżej! Stójcie równo, łokci nie rozsuwać! Raz, dwa, trzy! Druga pozycja! Maju! Lewa ręka, prawa noga!
ELA Mamula! Gdzie masz prawą nogę?
MAJA Już nie jestem w stanie lewej od prawej odróżnić. Przecież obie są takie same…- jak tłuste słupy!
OLGA Maju, za miesiąc pani nie pozna swoich nóg!
MAJA A co, staną się jak patyki?
OLGA O, Ela wszystko łapie! Raz, dwa, trzy!
MAJA Dziadek nie zdążył jeszcze dojść do siebie po tym, jak dowiedział się, że ma wnuka, a tutaj jeszcze babula chce zostać baleriną!
OLGA Lewą, lewą nogą, Ela, a pani, Maju, proszę wyprostować plecy! Raz, dwa, trzy… Chłopczyk powinien rosnąć w otoczeniu zdrowych i pięknych kobiet!

Płacze dziecko.

OLGA (od razu rzuca się do dziecka) Aniołeczku mój! Zgłodniałeś?!
MAJA (ułamek sekundy później) Pieszczochu! Zaraz coś zjemy!
ELA (pozostaje na miejscu) Babule! Zostawcie go! Za wcześnie na karmienie!
OLGA (odstępuje od wózeczka o pół kroku) Obudziliśmy się i chcemy jeść!
MAJA (też odchodzi na kroczek) Mamusia! Daj nam jeść!
ELA Pokwiczy i uśnie! Powinien jeszcze pół godziny pospać!
MAJA Powiedz jej – mama, sama śpij według przepisów lekarza!
OLGA To okrucieństwo! Zapewnia ciebie, Elu, dziecko doskonale samo wie, kiedy ma spać, oraz kiedy chce jeść!
MAJA Ja także karmiłam ciebie zgodnie z przepisami! (idzie do wózka) Do dziś się tego wstydzę! Uśmiechnął się do mnie!
OLGA (wraca do wózeczka) Do mnie! Do mnie! Niech pani sobie tego nie przypisuje, Maju!
ELA (podchodzi) Uśmiecha się do kukły. Pewnie myśli, że to jego tata!
OLGA Z pani jest bardzo surowa matka, Elu! Jaki jest śliczny! Nie dlatego, że to mój wnuczek, nie - obiektywnie! Zgrabny! Będzie solistą w balecie. A jednak w balecie moje nazwisko jeszcze zabrzmi!
MAJA Silny chłopak! Taki, choćby, co dzień pił, nie będzie nałogiem!
OLGA Jak ptaki śpiewają! Niech pani, Elu szybko go nakarmi i pójdę z nim na spacer! Tylko się szybko przebiorę! (szybko biegnie do swojego pokoju)
MAJA Teraz moja kolej na spacer! Pani ciągle się plącze kolejność, Olgo!
OLGA (ze swojego pokoju) Cóż to za buchalteria, w rodzinie?!
ELA (do dziecka) Widzisz, jakie masz babcie! Nie dają mamie wyjść na spacer z synkiem!
OLGA (ze swojego pokoju) Eluniu, przecież kiedyś musisz się wyspać! W nocy on wam spać nie daje! Wszystko słyszę!
ELA Spać nie daje? Mnie? Jeszcze ani razu w nocy do niego nie wstawałam! Ledwo piśnie, a już wy obie do niego biegniecie! Pod drzwiami sypialni na straży całą noc stoicie, czy co?
MAJA Pospacerujemy, a ty zrób obiad!
OLGA Nie! Nie, obiad ja sama przygotuję!
MAJA Dobrze! Pójdziemy razem! Ale wózek ja będę pchała!

Do mieszkania wchodzi Oleg

OLGA Kto to do nas przyszedł! Tatuś przyszedł! Przywitaj się z tatusiem! Olegu, z każdym dniem staje się coraz bardziej podobny do ciebie! (podnosi dziecko w ręku, wysoko, widać, że to Murzyniątko)
OLEG Jak zawsze masz rację, mamo! To się aż rzuca w oczy! Elu, można z tobą porozmawiać?
ELA Spróbować możesz! Ale to już ostatni raz! Nie zmusisz mnie do kłamstwa!
OLEG Chodźmy do mojego pokoju! O, raczej – do twojego.
ELA ten pokój zawsze był i jest twój. My jesteśmy tu tylko w gościach!
OLGA Kto jest w gościach? Mój wnuk w gościach?

Oleg i Ela znikają w pokoju Olega.

MAJA Ale dlaczego wyszedł… nie w tym kolorze? Musi być jakaś odpowiedź na to pytanie!
OLGA Mam nadzieję, że wśród nas nie ma rasistów!
MAJA Cały czas łamię sobie głowę…
OLGA A mnie się podoba! Wszystkie dzieci bielutkie, a nasz - inny!
MAJA Żeby tylko nasz dziadek, kiedy go zobaczy, znowu nie zaczął pić! Tata biały, mama biała, babcia biała, dziadek… dziadek…
OLGA Dziadek – lotnik! Dziwię się pani wątpliwościom! Ja wcale nie wątpię, że to mój rodzony wnuś!
MAJA Niech pani go przykryje kocykiem! Mimo wszystko jego geny nawykły do klimatu Afryki!
OLGA (dziecko płacze w wózeczku) Nie płacz, mój węgielku!
MAJA Dziadek-lotnik… Odleciał, a babcia…Ha! To takie pas-de-deux wyszło! Olgo! Było pas-de-deux? Proszę wybaczyć, że grzebię w pani przeszłości, ale przecież…!
OLGA (plącze się) Pas-de-deux?.. O czym pani? Ach, pas-de-deux… Takie wyskoki, podczas wzlotu muzyki! I obroty podczas wariacji finału …
MAJA Szczegóły finału tu są nie na miejscu… Finał, o tu, w wózeczku nóżkami fika… Teraz już wiemy, skąd się wziął ten negatyw… Olgo, no, słowo honoru, - było, czy nie było - to pas-de-deux?
OLGA (spuszcza głowę) Jeden raz…
MAJA Etiopczycy to taki naród! Raz im wystarczy!
OLGA No wie pani, jak to bywa u artystów…Razem tańczyliśmy… namiętność… i …Zdarza się wśród artystów!
MAJA Zdarza się nie tylko wśród artystów! Mąż wiedział?
OLGA Zginął, kiedy byłam w ciąży. Nawet nie podejrzewałam, że dziecko nie jest męża. Szalenie go kochałam, a to - przypadek, sztuka…
MAJA Teraz widzimy, jak sztuka wpływa na rzeczywistość! Olgo, co teraz zrobimy? Ich rodzina się rozpada! Moja córka jest całkiem niewinna!
OLGA Ja… nie mogę mu powiedzieć… Nie zrozumie! Stracę syna! Wszystko stracę! Po co mi wtedy żyć?
MAJA Zresztą nie masz obowiązku spowiadać się u syna z grzechów przed ojcem! Niby skąd miałby prawo osądzać ciebie??
OLGA Nie wybaczy mi! On o mnie myśli, że jestem święta …
MAJA Tak, spadając z takiego piedestału – można potłuc się w drobną kaszkę!
My, matki, lubimy tak swoje życie przedstawiać w oczach naszych dzieci, że wygląda jak kolejny odcinek Żywotów Świętych! Coś zapomnimy, coś upiększymy, a potem same wierzymy… I nasze sumienie pozostaje czyste!
OLGA No cóż, muszę spojrzeć prawdzie prosto w oczy… ja sama… wyhodowałam ten ideał i… podtrzymywałam go. Dlatego teraz ten cios byłby dla niego straszny! Pani mną gardzi?
MAJA Ja?! Już od dawna wiem, że prawda potrafi zabić!
OLGA Co robić? Co robić?
MAJA Ale sytuacja! Żadnego wyjścia nie ma!
OLGA Jest wyjście! Skończyć z małodusznością!
MAJA Nie, nie trzeba, Olgo, nie trzeba! Coś wymyślę!

Oleg wychodzi.

MAJA Co Ela powiedziała?
OLEG Tylko o jedno ją prosiłem! Powiedz prawdę, a wszystko wybaczę! Będę uważał dziecko za swoje! Nigdy nie wypomnę! Tylko – powiedz prawdę!
OLGA No i co?
OLEG Przysięga, że dziecko jest moje! A jaj jej wierzyłem bardziej, niż sobie…
OLGA Ale dlaczego? Dlaczego przestałeś jej wierzyć?
OLEG Pytam się jej – skąd, w takim razie, to Murzyniątko? A ona odpowiada „Jestem dumna ze swojego syna! A na swoje głupie pytania sam wymyślaj sobie odpowiedzi!” No, na mnie już czas!

Olga gorzko się śmieje.

OLEG Z czego się śmiejesz?
OLGA Śmieję się? A tak, z rozpaczy! Poczekaj! Wszystko ci opowiem… Myśli mi się rozbiegły… Ja… trudno ci to będzie zrozumieć… Sama zbyt długo nie przywiązywałam do tego wagi… Zbyt nieprawdopodobne… Nie uwierzysz, ale…
OLEG Mamo, uspokój się…
OLGA Boże mój, Boże mój… Pomóż mnie, nieszczęsnej, Panie! …
MAJA (bierze dziecko na ręce) Jak dwie krople wody Puszkin! Spójrzcie! Tylko bez tych, no jak się nazywają? (pokazuje ręką)
OLGA Bokobrodów!
MAJA No, dlaczego pani milczy, Olgo?
OLGA Ja? Nie milczę! Zbieram siły!
MAJA Przecież dopiero, co sama mi pani opowiadała…
OLGA (przerywa) Sama wszystko powiem! Nie, lepiej niech pani powie!
MAJA (niewzruszenie ciągnie) … że po linii ojca, jesteście krewnymi Puszkina, czyli Etiopczyków…
OLGA Etiopczyków?! Tak…byli… Był. Ale tylko jeden raz!
OLEG Co tu do rzeczy mają Etiopczycy? Nie rozumiem, mamo…
MAJA Etiopczycy nic tu nie mają do rzeczy! Ja mówię o Puszkinie! To jego wina! Puszkin sam pochodził z Etiopczyków!
OLEG Co ma tutaj do rzeczy ten cały Puszkin?
MAJA To wasz krewny. Poprzez ojca. Jego rodzina – to Etiopczycy! Też poprzez ojców!
OLEG Puszkin? Krewnym? Naszym? Mamo! Nigdy nic mi nie mówiłaś!
MAJA Przecież pana mama jest taka skromna!
OLGA To… to… z ojca strony, …
OLEG Z ojca strony jesteśmy spokrewnieni z Puszkinem? Dlaczego mi wcześniej tego nie powiedziałaś?
OLGA No… to… taka rodzinna legenda… Nie mamy żadnych dokumentów… a w ogóle… Nie chciałam się chwalić!
OLEG Mamo! Twoje milczenie o mało nie zgubiło nas wszystkich! Po co mi dokumenty? Oto – mój dokument! (bierze dziecko na ręce) Zawsze czułem, że jesteś moim synem! Zawsze!
MAJA (podaje Olegowi lusterko) Spójrz! Dziecko jest jak dwie krople wody podobne do ciebie! Tylko - czarniutkie! Ale za to odpowiada Puszkin.

Wchodzi Ela.

OLEG Elu! Wybaczysz mi?

Ela patrzy i milczy.

MAJA Pewnie, że tak. Wybaczy. Najwyższy czas, aby nauczyła się wybaczać. A teraz pójdziecie ze swoim synem na spacer. Starczy! Zwalili sobie wszystko na babcie.
OLEG Eluniu, elfie mój, przebacz! Jesteś niewinna, wręcz święta!
OLGA (przez łzy) Ja jestem święta, Elunia – święta… To już nie rodzina, a jakiś ikonostas… idźcie, idźcie, spacerujcie z synem! A my, w międzyczasie, przygotujemy obiad, ponieważ Ela prędzej nauczy się tańczyć, niż gotować!

Ela robi kroczek w kierunku Olega. Obejmują się.

OLEG Elfie, kochany! Urodzisz mi jeszcze dzieci! Nie ważne, jakiego będą koloru!
MAJA Elu, moim zdaniem, wreszcie dorosłaś!
OLGA Eluniu, radości ty moja, co mam dla ciebie zrobić? Mów!
ELA (odwraca głowę do Olgi i mówi) Nauczy mnie pani pas-de-deux!

KONIEC